Wojciech Nagel: Polski nie stać na jeszcze niższy wiek emerytalny

Dwa lata temu wprowadzono podatek zdrowotny zamiast składki. Trzeba przywrócić rozwiązania sprzed Polskiego Ładu – mówi Wojciech Nagel, przewodniczący Zespołu Ubezpieczeń Społecznych RDS, ekspert BCC.

Publikacja: 15.03.2024 03:00

Wojciech Nagel: Polski nie stać na jeszcze niższy wiek emerytalny

Foto: mat. pras.

72,4 miliarda zł w tym roku będzie kosztowała waloryzacja i dwa dodatkowe świadczenia. 13. i 14. emerytura to prawie 30 miliardów złotych, a wypłacana właśnie waloryzacja to 43 mld zł. Czy to jest dobry sposób na wspomaganie emerytów i rencistów?

Przewrotnie powiem, że przy innych pomysłach, które podważają to, co do tej pory od 1999 r. zrobiono pozytywnego w systemie emerytalnym, i nie podążają za reformami wprowadzonymi w Unii Europejskiej, to dla finansów publicznych i systemu emerytalnego podwójna waloryzacja, a także 13. i 14. emerytura przestają mieć znaczenie w sensie obciążenia ekonomicznego.

Przestrzega pan w ten sposób przed emeryturami stażowymi?

Tak. Przypomnę, że reforma ubezpieczeń społecznych z 1999 r. wprowadziła zasadę tzw. zdefiniowanej składki: tyle, ile odłożyłeś, podzielone przez oczekiwaną długość życia, określa twoją emeryturę. Konsekwencją wprowadzenia emerytur stażowych według obecnego projektu może być efektywny spadek wieku emerytalnego mężczyzn do 58 lat, a kobiet nawet do 53 lat. Polski na to nie stać. Przeciw obniżeniu wieku emerytalnego przemawiają zdrowy rozsądek, stan finansów publicznych oraz zmiany demograficzne. W większości krajów OECD zmiany służą wydłużaniu czasu pozostawania na rynku pracy, a nie skracaniu. U nas proponuje się inaczej.

Czytaj więcej

Nie ma planu zmian OFE i suwaka bezpieczeństwa

Dlaczego?

Szczególnie w Polsce system emerytalny jest traktowany jako element przetargowy w politycznym, wyborczym wyścigu. Powoduje to pojawianie się złych projektów, które nie pomagają, ale są pułapką dla ludzi. Żaden rząd nie będzie w stanie sfinansować ich realizacji przy tak wysokim deficycie budżetowym i przy tak wysokim długu publicznym. Oczywiście wydatki np. na waloryzację są w dużej mierze usprawiedliwione, ale dodatkowe świadczenia roczne tę sytuację finansową komplikują. Dlaczego tzw. 13. emerytura nie ma kryterium dochodowego? Podobnie jak świadczenie 800+? Oczywiście to są świadczenia pozaubezpieczeniowe, ale płacone z naszych podatków. Więcej – płacone także z długu.

Co wynika z tej zmiany?

Nadzieja na to, że racje polityczne ustąpią z systemu emerytalnego na rzecz racji ekspertów. Nie ma możliwości finansowania projektów, które są niefinansowalne. W tym roku od marca mamy wysoką, ponad 12-proc. waloryzację przy ok. 4 proc. inflacji obecnie. To jest oczywiście efekt 2023 r. Wydaje mi się, że tak wysoki wskaźnik waloryzacji został przyjęty być może ostatni raz. Zamierzamy realizować projekty zapisane w KPO. Pamiętajmy o tym, że one wymagają wsparcia ze strony środków publicznych. Trzeba je mieć.

Ma pan nadzieję, że uda się w Radzie Dialogu Społecznego osiągnąć kompromis dotyczący emerytur stażowych? To projekt nie tylko polityków, ale i związków zawodowych.

Zespół Ubezpieczeń Społecznych RDS zapewne się tym zajmie, przeprowadzi debatę i zobaczymy, jakie są zdania stron. Mnie szczególnie interesuje stanowisko przedstawicieli rządu.

Zakładam, że pracodawcy nie poprą koncepcji dalszych dramatycznych ubytków z rynku pracy. To jest najmniej 200 tys. osób rocznie. A tzw. efekt ukraiński na rynku pracy został dawno skonsumowany.

Które z obecnych projektów zmian emerytalnych uważa pan za rozsądne i potrzebne?

Są dwa, które wymagają poważnego zastanowienia: projekt o emeryturach wdowich oraz o emeryturach groszowych. Nawiązują do problemu, któremu reforma z 1999 r. nie podołała, czyli minimum emerytalnego. To kobiety przeważają wśród świadczeniobiorców, którzy mają niskie emerytury. Ten projekt również oznacza dodatkowe koszty, początkowo i szacunkowo blisko 7,6 mld zł. Na pewno warto się zastanowić, z jakim świadczeniem powiązać górny limit wysokości połączonych świadczeń (własnego i współmałżonka, który umarł). Czy z płacą minimalną, czy z przeciętnym wynagrodzeniem.

Czytaj więcej

Nadchodzi czas wyboru między OFE a ZUS. Co się komu opłaca

Jak liczba emerytur groszowych, czyli niższych niż minimalne gwarantowane przez państwo świadczenie, będzie rosła?

W tej chwili jest to ok. 380 tysięcy, ale za sześć lat może być już 660 tysięcy osób. Liczba tych świadczeń jest niejako odzwierciedleniem sytuacji na rynku pracy przez minione dwie dekady: przerywanego stażu pracy, zatrudnienia na umowach o dzieło, krótkich zleceniach. Także warunków i efektów samozatrudnienia. Wciąż czekamy na propozycję legislacyjną rządu i to, w jaki sposób zamierza się zmierzyć z tym problemem.

Czy coś powinno się zmienić w sprawie otwartych funduszy emerytalnych? Suwak bezpieczeństwa powoli je likwiduje.

Ale finansowo radzą sobie wyśmienicie. Ich aktywa wynoszą obecnie, na skutek narzuconego profilu inwestycyjnego, ponad 208 mld zł. Pieniądze zabrane z OFE dekadę temu i corocznie także w formie suwaka bezpieczeństwa zostały księgowo zapisane w FUS, a ich wartość memoriałowa jest zapisywana na kontach ubezpieczonych. Czeka nas poważna dyskusja, w jaki sposób zobowiązania państwa w przyszłości wypełnić. Jesteśmy w sytuacji, w której same koszty obsługi państwa są blisko dochodów uzyskanych z PIT, które znacząco wzrosły. Tym bardziej nie powinniśmy wprowadzać rozwiązań, które skracają czas pracy i dają ludziom prawo do kolejnej, wcześniejszej emerytury. Dodatkowo na deficyt w finansach publicznych nakładają się zmiany demograficzne. Kurczymy się gwałtownie jako społeczeństwo. Od pandemii luka demograficzna wynosi do 200 tys. osób rocznie.

Powinniśmy coś zmieniać w OFE czy nie?

Z całą pewnością należałoby poprawić ich możliwości w zakresie polityki inwestycyjnej, o co zabiegano od lat. Są niezłe zapowiedzi zmian w tzw. podatku Belki. Jako realista nie spodziewam się więcej. Likwidację tzw. suwaka uważam za niemożliwą, ponieważ przeciętnie przynosił w ostatnich latach ok. 7 mld zł wpływu do FUS. Każdy rząd w warunkach ostrego deficytu taką kwotę zatrzyma, obniża ona dotację do funduszu. Skutki tzw. suwaka zarówno dla płynności portfeli OFE z akcjami spółek z GPW, jak i rozwoju rynku kapitałowego są wyjątkowo niekorzystne. Znana jest prognoza, z której wynika, że do 2040 r. suma wpłat z mechanizmu suwaka wyniesie ponad 120 mld zł.

Czy to, że nasi politycy odżegnują się od podniesienia wieku emerytalnego i przerzucają odpowiedzialność na osoby indywidualne, świadczy o ich tchórzostwie?

Inna jest obecnie sytuacja niż dziesięć lat temu, gdy umorzono połowę aktywów otwartych funduszy emerytalnych oraz zrównano i wydłużono wiek emerytalny. Nie wydaje mi się, żeby możliwe było teraz i w perspektywie tej dekady ponowne podjęcie tego tematu. Jednakże zmiany wprowadzone dekadę temu spowodowały, że zaufanie do reform rządowych wyraźnie spadło. Widać to choćby na przykładzie PPK, w których partycypacja jest wciąż niedostateczna. W instytucjach publicznych nie przekracza ona 25 proc. W tzw. systemie ZUS-owskim ponad 80 proc. uprawnionych korzysta z możliwości przejścia na emeryturę w ciągu kilkunastu miesięcy od momentu, kiedy mają do tego prawo. Robią to, bo mają gwarancję już przyznanego świadczenia. Jako obywatel oczekuję od polityków, by zaproponowali rzeczywiste zachęty do pozostania na rynku pracy. Uważam, że powinna być wprowadzona rzeczywista zasada: brak podatku dochodowego od zarobków osób pracujących w wieku emerytalnym.

A co ze składkami?

W mojej opinii, jeśli ktoś pobiera emeryturę i pozostaje na rynku pracy, powinien płacić od wynagrodzenia jedynie składkę emerytalną. Do zastanowienia pozostaje, czy pozostałe daniny też. Powinien w przyszłości odprowadzać z wynagrodzenia składkę zdrowotną na Narodowy Fundusz Zdrowia. Składkę odliczaną w PIT, a nie obecny podatek zdrowotny.

Co to znaczy?

Wokół składki zdrowotnej trwa ostry spór. Występuje hipokryzja wśród części decydentów, którzy chcą konserwować złe rozwiązania. Dwa lata temu odebrano możliwość odliczania składki zdrowotnej od PiT. To nie była duża ulga, ale była. Zamiast składki wprowadzono podatek na zdrowie. Trzeba obecnie powrotu do rozliczania składki zdrowotnej sprzed tzw. Polskiego Ładu, czego oczekują zarówno obywatele, jak i przedsiębiorcy. W mojej opinii będzie to test intencji projektodawców.

Pomysł, by zasiłki chorobowe były wypłacane przez ZUS od pierwszego dnia zwolnienia lekarskiego, podoba się pracodawcom? Obniża ich koszty pozapłacowe, prawda?

Mam wrażenie, że politycy, którzy traktują tę propozycję jako element programu wsparcia przedsiębiorców, nie zwracają uwagi na to, iż fundusz chorobowy jest od lat deficytowy. Zmiana zapewne miałaby dotyczyć kolejnych lat – obecnie nie ma na nią wpisanych w budżecie pieniędzy. Koszt od 2025 r. to ok. 11 mld zł rocznie. Kto za to zapłaci? Zwracam uwagę na to, że od lat utrzymuje się wysoka liczba zwolnień lekarskich. Powinniśmy ją zmniejszać, a nie wymyślać rozwiązania, które mogą ją poszerzyć. Może do tego doprowadzić taka zmiana. Warto więc przy dyskusji nad tym, jak i przez kogo mają być finansowane zwolnienia, spojrzeć na słabą kondycję funduszu chorobowego i zastanowić się nad problemem nadmiernych zwolnień lekarskich. Ich kontrola prowadzona przez ZUS jest coraz lepsza, ale wciąż wymaga zacieśnienia. Moja obawa dotyczy tego, że za różne pozasystemowe pomysły emerytalne zapłacimy jako podatnicy, a dla pracodawców nic dobrego z tego nie wyniknie.

cv

Dr Wojciech Nagel

Ekonomista, specjalizuje się w zagadnieniach dotyczących ubezpieczeń społecznych. Przewodniczący Zespołu Ubezpieczeń Społecznych Rady Dialogu Społecznego. Członek Rady Nadzorczej ZUS, ekspert BCC. Członek Komitetu Honorowego „Roku Edukacji Ekonomicznej 2024” pod patronatem Senatu RP. Honorowy członek Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. Kiedyś związany z rynkiem kapitałowym, między innymi prezes IGTE w latach 2012–2013. Był wykładowcą akademickim. Wcześniej doradca ministrów pracy. ∑

ZUS

72,4 miliarda zł w tym roku będzie kosztowała waloryzacja i dwa dodatkowe świadczenia. 13. i 14. emerytura to prawie 30 miliardów złotych, a wypłacana właśnie waloryzacja to 43 mld zł. Czy to jest dobry sposób na wspomaganie emerytów i rencistów?

Przewrotnie powiem, że przy innych pomysłach, które podważają to, co do tej pory od 1999 r. zrobiono pozytywnego w systemie emerytalnym, i nie podążają za reformami wprowadzonymi w Unii Europejskiej, to dla finansów publicznych i systemu emerytalnego podwójna waloryzacja, a także 13. i 14. emerytura przestają mieć znaczenie w sensie obciążenia ekonomicznego.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ubezpieczenia
Ceny polis rosną, ale coraz wolniej. Pojawiają się dawno niewidziane obniżki
Ubezpieczenia
Drożeją polisy na zdrowie i abonamenty medyczne
Ubezpieczenia
Roszady w największym polskim ubezpieczycielu. Były szef mBanku na czele PZU Życie
Ubezpieczenia
OFE dały zarobić lepiej niż lokaty bankowe i subkonta ZUS
Ubezpieczenia
Po wyborze nowego zarządu kapitalizacja PZU w górę o blisko miliard złotych
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił