Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie

Przebieg posiedzenia komisji sejmowej, w tym względy proceduralne oraz sposób zadawania pytań, wskazuje na to, że większość członków komisji, nie dochowuje zasady bezstronności.

Publikacja: 28.03.2024 13:26

Były sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, poseł PiS Michał Woś przed przesłuchaniem prze

Były sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, poseł PiS Michał Woś przed przesłuchaniem przez komisję śledczą ds. Pegasusa

Foto: PAP/Marcin Obara

Kolejne posiedzenie komisji, na które wezwano panów Krzysztofa Kwiatkowskiego oraz Michała Wosia, chociaż rozpoczęło się od istotnej kwestii dotyczącej zwolnienia osób wezwanych z tajemnicy informacji niejawnych oraz złożenia przez osoby wezwane przyrzeczenia zgodnie z ustawą o sejmowej komisji śledczej, nie przyniosło na dalszym etapie jego trwania przełomu kompetencyjnego. Przeciwnie – utrwaliło poprzednie stanowisko, pomimo determinacji komisji w dążeniu do realizacji celu wynikającego z aktu jej powołania. Różnica z poprzednim posiedzeniem polega na tym, że tym razem przewodnicząca komisji jednoznacznie przejęła zarządzanie pracami komisji i w zasadzie samodzielnie popełniała błędy proceduralne, przy wsparciu doradców komisji w niektórych przypadkach.

Dwa przesłuchania

Należy zauważyć, że przesłuchanie senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego przebiegło w sposób rzeczowy, bez większych zakłóceń, bowiem po pouczeniu i złożenia przyrzeczenia, miał możliwość swobodnej wypowiedzi, w ramach której przedstawił prezentację, podczas odpowiedzi na pytania mógł korzystać z licznych materiałów dokumentacyjnych przyniesionych na posiedzenie komisji, miał pod ręką telefon i na koniec wygłosił oświadczenie.

Natomiast przesłuchanie drugiego świadka rozpoczęło się od przegłosowania wniosku o zastosowanie przez sąd kary porządkowej z powodu niestawiennictwa osoby wezwanej, chociaż z wypowiedzi członków komisji wynikało, że Michał Woś się stawił, ale jest spóźniony na posiedzenie. Nie jest zaskakujący, jednakże sam fakt przegłosowania tego wniosku, ale niedopuszczenie następnie do głosowania wniosku o jego uchylenie w związku ze stawiennictwem osoby wezwanej i wyjaśnieniem spóźnienia. Taki wniosek nie mieścił się w kanonie wniosków, które przewodnicząca poddała pod głosowanie twierdząc, że to „sąd zdecyduje” o zasadności zastosowania kary porządkowej. Błąd ten został sanowany dopiero pod koniec posiedzenia Komisji, co było zaskakujące, bowiem procedura przez te kilka godzin trwania posiedzenia nie uległa zmianie, a osoba wezwana nie podała innych okoliczności od tych, na które powołała się od samego początku.

Bez dokumentów i telefon komórkowy

Jak wspomniałam, pierwsza osoba wezwana korzystała z materiału dokumentacyjnego, który przyniosła na posiedzenie komisji, natomiast w przypadku drugiej było to przeszkodą proceduralną, a w szczególności problemem stał się telefon komórkowy, z którego korzystała podczas przesłuchania (czytając własne notatki lub treść przepisów, czy też pisząc „sms do żony”). Po zwróceniu uwagi telefon został odłożony. Ten fakt nie byłby doniosły, bo osoba wezwana dobrowolnie przestała korzystać z telefonu komórkowego, gdyby nie wypowiedź doradcy komisji, który zwrócił uwagę, że „świadek nie może korzystać z notatek, ale zeznaje o tym jest mu wiadome”. Niestety takie stanowisko nie zostało wyrażone w odniesieniu do pierwszej osoby wezwanej, co rodzi pytanie o zasadność zróżnicowania. W dalszej części wypowiedzi doradca stwierdził, że prezentacja przygotowana przez osobę wezwaną na potrzeby przesłuchania komisji jest dopuszczalna, bo wszyscy widzieli jej treść w przeciwieństwie do ekranu telefonu. Tym bardziej zdziwienie budzi fakt, że w dalszej części posiedzenia telefon jednak mógł być używany przez tę osobę wezwaną, pomimo braku pojawienia się nowych okoliczności mogących mieć wpływ na decyzję komisji. Powstaje jednak pytanie zasadnicze o to czy rzeczywiście osoba wezwana nie mogła odczytywać treści aktów prawnych lub dokumentów z ekranu telefonu i czy nieużywanie telefonu to zasada odnosząca się wyłącznie do osób wezwanych a nie do członków Komisji? Każdy z członków Komisji dysponował telefonem lub komputerem, niektórzy ze słuchawką w uchu, mając bieżący dostęp do zewnętrznych źródeł informacji oraz możliwość zadawania pytań pochodzących od osób trzecich. Ten aspekt proceduralny nie zwrócił uwagi ani komisji, ani doradców. Podstawowe pytanie jest takie: czy granica stanowisk ad absurdum nie została przekroczona?

Co zostanie zapamiętane

Niewątpliwie z ostatniego posiedzenia komisji zapamiętana zostanie stanowczość przewodniczącej, która m.in. polegała na nieustępliwym (tak samo jak nieuzasadnionym) niedopuszczaniu do wypowiedzi osoby wezwanej, czy członków komisji. Na uwagę zasługuje początek swobodnej wypowiedzi osoby wezwanej (M. Wosia), czy też wypowiedzi członków Komisji chcących uzasadnić wnioski formalne. Wśród wielu wyróżnia się z pewnością pytanie skierowane do członka Komisji o podstawę prawną uzasadnienia odwołania tego członka Komisji skierowanego do Prezydium Komisji w związku z podjęciem przez przewodniczącą decyzji o wykluczeniu z posiedzenia na podstawie art 155 ust. 4 Regulaminu Sejmu. Można by rzec „czy leci z nami pilot”? W oparciu o jakie przesłanki Prezydium ma rozpoznać odwołanie od decyzji przewodniczącej, jeśli odwołujący się nie ma możliwości uzasadnienia swojego odwołania? Słysząc poruszenie przy stole doradców miałam nadzieję na właściwą reakcję, ale okazało się, że w istocie chodziło o przytoczenie brzmienia art. 155 ust. 5 zd. 2 Regulaminu Sejmu, z którego wynika, że do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy poseł (wykluczony) nie bierze udziału w posiedzeniu Komisji. Zabrakło natomiast tego co doniosłe, czyli prawa do odwołania wraz z uzasadnieniem stanowiącym jego treść oraz zwrócenia uwagi na to, że Prezydium rozstrzyga niezwłocznie odwołanie wykluczonego przez przewodniczącą Komisji członka. Niezwłocznie oznacza bez zbędnej zwłoki, o czym prezydium zawiadamia Komisję nie później niż na kolejnym posiedzeniu. Nie oznacza to jednak, że w każdym przypadku wystarczy na kolejnym posiedzeniu komisji. Przed wykluczeniem miała miejsce sytuacja, gdy członek Komisji zwracał uwagę na kwestie proceduralne działania komisji i nie były to uwagi pozbawione podstawy prawnej i uzasadnienia. W tym kontekście pomylenie przedstawiania porządku obrad na początku posiedzenia Komisji z zagadnieniami proceduralnymi, które powstały w toku jego trwania jest niemożliwe do obrony.

Czytaj więcej

Prof. Marlena Pecyna: O powadze prawa czyli komisja śledcza czy „śmieszna”

Posiedzenia komisji jak serial lub teleturniej

Przebieg posiedzenia Komisji, w tym względy proceduralne oraz sposób zadawania pytań, formułowanie stanowisk przez członków i członkinie Komisji wskazuje na to, że większość z nich nie dochowuje podstawowego wymogu wyrażonego w art. 6 ustawy o sejmowej komisji śledczej, to jest zasady bezstronności. Liczba pytań sugerujących, czy też pytań z tezą jest nadmierna, co nie tylko podważa cel Komisji, ale także jej wiarygodność jako organu, który wykonuje ustawowe zadanie publiczne. Zadanie to nie polega jedynie na determinacji wykazania określonych okoliczności, zważywszy, że komisja śledcza nie zastępuje organów ścigania. Żadne merytoryczne stanowisko w systemie prawa nie zostaje utrzymane w mocy, jeśli normy proceduralne zostają naruszone w taki sposób, że naruszenie to może mieć wpływ na rozstrzygnięcie.

Ze względu na publiczne procedowanie Komisji bardzo doniosły jest przekaz społeczny, przywrócenie w praktyce właściwego miejsca wartościom konstytucyjnym, zasadzie praworządności. Dalsze trwanie Komisji w niekompetencji proceduralnej i pomijanie rzeczywistego celu jej prac doprowadzi do końca niezgodnego z potrzebą wyjaśnienia sprawy dotyczącej fundamentalnej kwestii. Społeczeństwo otrzyma kolejny serial lub teleturniej polityczny, a zamiast nadziei i wiary w to, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie” - myśl „kończ waść, wstydu oszczędź”.

dr hab. Marlena Pecyna jest prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego w Katedrze Prawa Cywilnego, adwokatką ORA w Krakowie

Kolejne posiedzenie komisji, na które wezwano panów Krzysztofa Kwiatkowskiego oraz Michała Wosia, chociaż rozpoczęło się od istotnej kwestii dotyczącej zwolnienia osób wezwanych z tajemnicy informacji niejawnych oraz złożenia przez osoby wezwane przyrzeczenia zgodnie z ustawą o sejmowej komisji śledczej, nie przyniosło na dalszym etapie jego trwania przełomu kompetencyjnego. Przeciwnie – utrwaliło poprzednie stanowisko, pomimo determinacji komisji w dążeniu do realizacji celu wynikającego z aktu jej powołania. Różnica z poprzednim posiedzeniem polega na tym, że tym razem przewodnicząca komisji jednoznacznie przejęła zarządzanie pracami komisji i w zasadzie samodzielnie popełniała błędy proceduralne, przy wsparciu doradców komisji w niektórych przypadkach.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego