Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony

Po co Donald Tusk wysyła, po kilku zaledwie miesiącach, swoich ministrów do Parlamentu Europejskiego? Z powodu krótkości ławki, ale też dlatego, że chce nauczyć swój obóz jeszcze wierniejszej służby.

Publikacja: 25.04.2024 12:03

Bartłomiej Sienkiewicz

Bartłomiej Sienkiewicz

Foto: PAP/Leszek Szymański

Roman Giertych ze swadą trenera Jarząbka z filmu „Miś” (tego od „łubudubu, niech nam żyje prezes naszego klubu”) podsumował na platformie X (dawniej Twitter) kształt list Koalicji Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego. Podobno Polska staje się zawodnikiem wagi ciężkiej, więc musi do Brukseli i Strasburga wysłać takich właśnie najtwardszych graczy. Czy rzeczywiście tacy są wystawiani na ujawnionych w środę listach KO?

Mamy właściwie tylko jedno zaskoczenie. Do dwóch ministrów wynagradzanych zaledwie po kilku miesiącach startem do europarlamentu, Borysa Budki i Bartłomieja Sienkiewicza, dołączył  trzeci: szef MSWiA Marcin Kierwiński.

Wybory do Parlamentu Europejskiego: Po co Sienkiewicz w Brukseli?

O tamtych wiadomo było od dawna. Sienkiewicz dopiero co ogłaszał, że „nigdzie się nie wybiera” i opowiadał o PE jako o „cmentarzysku politycznych słoni”. Ale przecież pozostawało tajemnicą poliszynela, że już wchodząc do tego rządu, dostał obietnicę wyjazdu do Brukseli i Strasburga jako swoistej nagrody za wyjątkowo niewdzięczne (według opozycji „brudne”) zadanie przejęcia mediów publicznych i wciąż niedokończonej czystki w instytucjach kultury. Pisałem o tym kilkakrotnie, na przykład tutaj, pisali i inni.

Czytaj więcej

Piotr Zaremba: PiS chciał modelować kulturę, ale zabrakło mu narzędzi. Rząd Tuska ma ich pod dostatkiem

Możliwe nawet, że prawnuk sławnego pisarza postawił taki warunek. Jako jedyny, dodajmy, bo co by nie powiedzieć o jego toksycznym stylu uprawiania polityki, wydaje się być do pewnego stopnia podmiotowym partnerem Donalda Tuska. Wątpię, aby taką pozycję mieli Budka czy Kierwiński. Dlaczego więc oni też to dostali?

Z pewnością dlatego, że partyjna ławka w KO wcale nie jest długa, tak jak i w pozostałych partiach. Ale to znamienne, że tym razem nie widać na tych listach nikogo spoza stricte partyjnej polityki. Żadnego sportowca, artysty czy intelektualisty, który nagle doznał politycznego oszołomienia.

Jarosław Kaczyński doprowadził system traktowania europarlamentu jako luksusowej nagrody do perfekcji

Za to może Tusk zasmakował w rozdzielaniu, skąpym, ale jednak, partyjnych nagród. Wszak to nauczy innych, że im bardziej są wierni w mechanicznym wykonywaniu rozkazów, tym większe mogą mieć nadzieje. Kierwiński to wręcz uosobienie kapralskiego stylu w polityce, więc staje się wzorcem z Sèvres dla całego obozu Tuska.

Oczywiście zapewnianie mandatu ludziom, którzy dopiero co weszli do rządu, wygląda mało poważnie. Jakby tego nie klajstrować, jakby nie maskować, ciągłość jest wartością w pracy rządowej

Skądinąd tak bardzo bym Tuska za to akurat nie krytykował. Jarosław Kaczyński doprowadził system traktowania europarlamentu jako luksusowej nagrody do perfekcji. Byli tam wysyłani: Joachim Brudziński, Beata Szydło czy nawet Krzysztof Jurgiel albo Beata Mazurek, doznając nagrody za wierność, czasem pocieszenia za odstawkę, czasem nawet możliwości finansowego odkucia się. Widać takie osoby i w niegotowych jeszcze do końca, ale częściowo znanych pomysłach PiS na obecną europarlamentarną drużynę. Tusk wierzy, z grubsza rzecz biorąc, w te same mechanizmy.

Oczywiście zapewnianie mandatu – który bywa wstępem do ciężkiej politycznej roboty, ale częściej synekurą – ludziom, którzy dopiero co weszli do rządu, wygląda mało poważnie. Jakby tego nie klajstrować, jakby nie maskować, ciągłość jest wartością w pracy rządowej. Ale też powiedzmy sobie  szczerze: ten rząd nie będzie ani gorszy, ani lepszy – z nimi czy bez nich.

Czytaj więcej

Izabela Kacprzak: Ministrowie i nowi posłowie na listach do europarlamentu to polityczny cynizm Donalda Tuska

Wybory do Parlamentu Europejskiego: Gdzie ci najlepsi?

Donald Tusk opowiadał, że sytuacja jest tak szczególna, że trzeba wysłać najlepszych. Giertych tylko to za nim powtórzył. Wątpię, aby lider KO wierzył w jakiś szczególny, magnetyczny dar Kierwińskiego w pozyskiwaniu wyborców z Warszawy. Choć znane nazwiska zawsze są jakimś dodatkowym atutem na wszelkich listach. Już wiadomo, że Kaczyński chce wystawiać politycznych celebrytów nawet na dalszych miejscach swoich list.

Możliwe skądinąd, że słuchając w środę Tuska rekomendującego własnych kandydatów, trafiliśmy na jeszcze jeden, choć nie wiem, na ile istotny, motyw. Oto Marcin Kierwiński jedzie podobno do Brukseli „za Mariuszem Kamińskim i Maciejem Wąsikiem” (wysyłanymi tam przez PiS). Ma im tam utrudnić życie, pozbawić bezkarności. To oczywiście bon mot, ale czy nie zapowiadający kolejnej agresywnej kampanii opartej głównie na „rozliczaniu PiS”?

Skoro można było nieustannymi opowieściami o tych rozliczeniach zdominować kampanię samorządową (choć dotyczyła ona całkiem czegoś innego), to dlaczego nie tę europejską? W tym sensie nie tylko szef MSWiA, który zdążył już posłać policję, aby pałowała demonstrantów, ale i Bartłomiej Sienkiewicz do tego tonu pasuje. Stał się wręcz, bardziej nawet niż Kierwiński, twarzą twardej rewanżystowskiej polityki wzmacnianej wyjątkowo agresywnym językiem.

Czytaj więcej

Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika

Zarazem Sienkiewicz to jeden z nie za wielu kandydatów na tych listach, którzy, gdyby im się chciało, mógliby wykonywać w Brukseli realną polityczną robotę. W duchu, który niespecjalnie mi odpowiada, ale przynajmniej jej technicznej strony chyba nie trzeba by go uczyć.

Nie ma co się jednak zżymać na posyłanie do Brukseli słabo zorientowanych w tematyce krajowych polityków, bo klasa partyjnych ekspertów od tej tematyki niespecjalnie się w Polsce wyłoniła – po wszystkich stronach sporu. To, że pozostaną  zapewne w Brukseli i Strasburgu tacy weterani co najmniej jednej kadencji jak Ewa Kopacz (jedynka przypisana nie wiedzieć czemu do Wielkopolski), Bartosz Arłukowicz (jedynka w Zachodniopomorskiem) czy Andrzej Halicki (jedynka na Mazowszu), to tylko dalszy ciąg opowieści o wynagradzaniu. Ona się nie zaczęła z tą kampanią. Za to dwaj najpracowitsi i najlepiej zorientowani w unijnych technikaliach europosłowie PO-KO: Jerzy Buzek i Jan Olbrycht właśnie skończyli polityczne kariery.

Hanna Gronkiewicz-Waltz w PE: Tusk w wynagrodzą dawne zasługi

Zwróciłbym jeszcze uwagę na dwa groteskowe detale. Pierwsze miejsce w Łódzkiem ma dostać Dariusz Joński, a dalsze w Warszawie – Michał Szczerba. To, podobnie jak w przypadku Kierwińskiego, historia opłacalnego kapralstwa, zresztą w najgorszym wydaniu. Teraz już wiemy, po co ci posłowie zmienili dwie kierowane przez siebie komisje śledcze w widownię hejtu, po co Joński, łamiąc w oczywisty sposób sentencję wyroku Trybunału Konstytucyjnego z roku 2006 o regułach parlamentarnych dochodzeń, robił wszystko, aby obrazić Kamińskiego.

Innym ciekawym przypadkiem jest pojawienie się na liście warszawskiej Hanny Gronkiewicz-Waltz. Dopiero co zżymała się na krępowanie w wyborach sejmowych kandydatów KO wymuszonym stosunkiem do aborcji. Więc do parlamentu jej nie wystawiono. Tusk w symboliczny sposób pokazuje jednak, że dawne zasługi, choćby w podtrzymywaniu biznesowo-politycznego układu w stolicy,  można wynagrodzić na innym polu.

Wybory do Parlamentu Europejskiego: O czym jest tak kampania?

Ciekawszym pytaniem od personaliów jest zagadka tematyki kampanii. O wątku rozliczeń wspomniałem. KO będzie miała jednak w starciach z PiS, w tej akurat batalii, kłopot. Ze strony prawicy padają konkretne zarzuty: o akceptowanie Zielonego Ładu, paktu migracyjnego czy innych wymiarów unijnej polityki, do której wielu – a z sondaży sądząc, większość Polaków – nie jest przekonanych. KO odpowiada na razie komunikatami ezopowymi, niejednoznacznymi. Bo ciężko w tych kwestiach z Brukselą się zgadzać, ale ciężko też wypowiedzieć posłuszeństwo.

To dylemat na tyle trudny, że pojawiły się wręcz fantastyczne teorie – pisał o nich choćby europoseł Zdzisław Krasnodębski, chyba kończący swoją unijną karierę z woli Kaczyńskiego, ale zachowujący swój cięty język. Twierdził on, że sztab wyborczy KO szykuje generalną przebierankę. Za Zielony Ład czy otwarcie na imigrację obwiniany miałby być rząd Morawieckiego, czy w szerszym sensie PiS.

Pierwsze wystąpienia Tuska czy wypowiedzi Sienkiewicza wskazują na to, że dominować będzie ton wojennej pobudki, zagrożenia ze strony Rosji, skądinąd uzasadniony

Taka nieoczekiwana zmiana miejsc byłaby wyjątkowo przewrotnym posunięciem, ale mogłaby wystraszyć część własnego elektoratu, który wszystko, co oferuje Unia, łyka ze skwapliwością pelikana. Pierwsze wystąpienia Tuska czy wypowiedzi Sienkiewicza wskazują na to, że dominować będzie ton wojennej pobudki, zagrożenia ze strony Rosji, skądinąd uzasadniony. Odpowiedzią na groźbę apokalipsy będą ogólnikowe wezwania do europejskiej jedności, bez wnikania w te elementy polityki Unii, które są szczególnie kłopotliwe. Łatwiej jednak oskarżać Kaczyńskiego o pokusę polexitu niż o spiski z Komisją Europejską.

Czy to wypali? Fala niosąca nową koalicję nie jest tak przemożna, jak się zdawało, a jednak PiS wciąż przypomina tonącego, który z trudem utrzymuje się na powierzchni krzycząc: „wygrałem!”.

Roman Giertych ze swadą trenera Jarząbka z filmu „Miś” (tego od „łubudubu, niech nam żyje prezes naszego klubu”) podsumował na platformie X (dawniej Twitter) kształt list Koalicji Obywatelskiej do Parlamentu Europejskiego. Podobno Polska staje się zawodnikiem wagi ciężkiej, więc musi do Brukseli i Strasburga wysłać takich właśnie najtwardszych graczy. Czy rzeczywiście tacy są wystawiani na ujawnionych w środę listach KO?

Mamy właściwie tylko jedno zaskoczenie. Do dwóch ministrów wynagradzanych zaledwie po kilku miesiącach startem do europarlamentu, Borysa Budki i Bartłomieja Sienkiewicza, dołączył  trzeci: szef MSWiA Marcin Kierwiński.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Michał Matlak: Czego Ukraina i Unia Europejska mogą nauczyć się z rozszerzenia Wspólnoty w 2004 r.
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił