Ile naprawdę kosztują mieszkania

Wielu sprzedających wystawia oferty zbyt drogo, co psuje rynek. Ma to zmienić portal z cenami transakcyjnymi.

Publikacja: 18.04.2024 21:06

Rynek jest zalany ofertami, których ceny są znacznie oderwane od faktycznych cen transakcyjnych

Rynek jest zalany ofertami, których ceny są znacznie oderwane od faktycznych cen transakcyjnych

Foto: adobestock

Ofertowe ceny mieszkań niekiedy mocno odbiegają od cen transakcyjnych. – Czasem to tylko kilka procent, czasem kilkanaście, ale zdarzają się transakcje z cenami niższymi od ofertowych o ponad 20 proc. – wskazuje Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse. – To działa demotywująco na cały rynek. Sprzedający bezskutecznie czekają na kontakt od klienta (często nawet nie dochodzi do prezentacji mieszkania), a kupujący dostają niepoprawny obraz rynku, czego rezultatem jest np. obniżanie wymagań dotyczących nabywanej nieruchomości.

Moje najlepsze!

W bazie Metrohouse można znaleźć nieruchomości, które znalazły nabywcę po bardzo długim czasie ekspozycji i po znaczącej obniżce ceny. – Np. w woj. kujawsko-pomorskim półtora roku temu przyjęto do sprzedaży mieszkanie w cenie 200 tys. zł. Oferta wzbudziła zainteresowanie dopiero, gdy sprzedający obniżył cenę do 165 tys. zł – opowiada Marcin Jańczuk. – W czasie negocjacji kupującemu udało się ją obniżyć o dodatkowe kilka tysięcy. Podobnie było na Śląsku. Mieszkanie wystawione za 269 tys. zł nie sprzedawało się ponad rok. Klient znalazł się po obniżce ceny do 230 tys. zł.

Tomasz Lebiedź, doradca rynku, potwierdza, że wielu sprzedających wystawia oferty zbyt drogo. – Po pierwsze dlatego, że nie wiedzą, jakie są prawdziwe ceny transakcyjne, po drugie: kierują się cenami ofertowymi podanymi przez innych sprzedających, a po trzecie: każdy uważa, że jego mieszkanie jest droższe np. o 10 proc. niż podobne sprzedane przez sąsiada, a to tylko dlatego, że jest to „moje mieszkanie, więc lepsze mieszkanie” – wyjaśnia. – Taki lokal udaje się czasem sprzedać powyżej cen konkurencyjnych ofert. Częściej jednak rozpoczęcie sprzedaży ze zbyt wysoką ceną ofertową rodzi stres, zniecierpliwienie. Na końcu jest transakcja poniżej tego, co można by osiągnąć, gdyby pierwotna oferta odpowiadała rynkowi.

Tomasz Lebiedź podaje przykłady. Np. nieruchomość warta 1,6 mln zł była wystawiona za 1,9 mln zł. – Oferty opiewające na 1,5–1,7 mln były z oburzeniem odrzucane. Po kilku latach nieruchomość została sprzedana poniżej 1 mln zł – opowiada. – Powodem tak niekorzystnej transakcji było m.in. to, że sprzedający nie wierzył informacjom od pośredników i rzeczoznawców majątkowych, a jednocześnie nie miał możliwości, a raczej nie chciał, zajrzeć do powszechnie dostępnego rejestru w powiecie. Takim sprzedającym żaden portal z cenami transakcyjnymi nic nie pomoże – uważa.

Tymczasem rząd podtrzymuje plany utworzenia portalu danych o obrocie mieszkaniami (system „Dom”). Informacja znalazła się w projekcie ustawy o tanim kredycie. Baza danych „ma się przyczynić do zwiększenia przejrzystości rynku poprzez udostępnianie (…) statystyk cen transakcyjnych na rynku pierwotnym i wtórnym”. Jak wyjaśniał Krzysztof Hetman, minister rozwoju, „dostęp do wiarygodnej i aktualnej informacji z rynku ma stanowić jeden z instrumentów ochrony nabywców mieszkań”.

Portal ma prowadzić Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który odpowiada już za Ewidencję Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego (EDFG), gdzie gromadzone są dane, które częściowo zasilą nowy portal. Portal ma wystartować w ciągu 20 miesięcy od ogłoszenia ustawy o tanim kredycie.

Ale to już jest

Tomasz Lebiedź podkreśla, że już dziś każdy może uzyskać informacje o cenach transakcyjnych. – Do prowadzenia takiej ewidencji są zobowiązane powiaty. Niektóre mają nawet bardzo ciekawe strony internetowe, na których można sprawdzić, co było sprzedane w interesującej nas okolicy – zaznacza. – Baza danych systemów jest bardzo bogata i spływają do niej wszystkie akty notarialne.

Jak jednak mówi doradca, z punktu widzenia obywatela system może mieć dwie wady.

– Jest odpłatny, a w niektórych powiatach są opóźnienia we wprowadzaniu danych – wyjaśnia. – Ale największą wadą jest chyba to, że niewielu obywateli zdaje sobie sprawę z możliwości swobodnego wglądu do rejestru.

Zaznacza, że projekt ustawy wprowadzającej system „Dom” jest powieleniem (z niewielkimi modyfikacjami) istniejącego rozwiązania. – Nie wiem, dlaczego ministerstwo decyduje się wprowadzić nowy system, zamiast „naprawić” istniejący – zastanawia się Tomasz Lebiedź.

Nie ma on jednak wątpliwości, że dla przejrzystości rynku każdemu z uczestników przydałaby się wiedza o cenach transakcyjnych i panującym trendzie. – I sprzedający, i kupujący chcieliby wiedzieć, jak rynek wycenia nieruchomości podobne do tych, które chcą sprzedać lub kupić – mówi. – Brak wiedzy na ten temat powoduje, że ktoś może sprzedać zbyt tanio lub przepłacić, kupując.

Z kolei Marcin Jańczuk uważa, że taka baza powinna być dostępna już dawno.

– Niejednokrotnie mamy pytania od klientów czy partnerów o rzetelne źródła informacji o cenach – mówi ekspert Metrohouse. – Wprawdzie np. NBP prowadzi badania i publikuje dane transakcyjne mieszkań, ale są to dane zagregowane, podczas gdy wystawiając mieszkanie na sprzedaż, chcemy wiedzieć, za ile podobne lokale sprzedały się w ostatnim czasie.

Zauważa też, że pośrednicy mają czasem problem, by nakłonić klienta do dyktowania rynkowych cen ofertowych. – W rezultacie rynek jest zalany ofertami, których ceny są znacznie oderwane od faktycznych cen transakcyjnych – mówi. – Sprzedający sugeruje się zwykle cenami z portali, dodając jeszcze pewien margines na negocjacje, przez co cena rośnie bez żadnego uzasadnienia.

Zdaniem analityka Metrohouse powstaniu bazy musi towarzyszyć kampania informacyjna, skierowana przede wszystkim do osób starszych, aby uzmysłowić im, że jest miejsce pozwalające na realną ocenę wartości mieszkania.

Aleksandra Kordalewska, radca prawny Polskiego Związku Firm Deweloperskich (PZFD), ocenia, że portal ma służyć przede wszystkim sprawnemu działaniu Deweloperskiego Funduszu Gwarancyjnego i programów mieszkaniowych.

– Dla samych nabywców nie będzie to nic przełomowego. Poza sprawdzeniem, w jakich cenach sprzedawano nieruchomości na danym obszarze, szukającym mieszkania oferuje się w zasadzie podobne rozwiązania, które działają już na rynku komercyjnie, choć w mniejszej skali – zaznacza. – Poza tym kryterium ceny nie jest jedynym, w oparciu o które dokonuje się wyboru nieruchomości, choć oczywiście, ma największe znaczenie. Jak się wydaje, punktem wyjścia dla tych rozwiązań ma być potencjalnie lepsza pozycja negocjacyjna nabywcy, który zweryfikuje, jakie ceny miały nieruchomości na danym terytorium w określonym czasie. Ale trzeba pamiętać, że aby taki portal mógł działać,  podmioty zobowiązane do raportowania zostaną obarczone kolejnym obowiązkiem administracyjnym, a co najdziwniejsze, dostarczenie błędnych danych będzie skutkowało odpowiedzialnością karną. Tego nie można uznać za dobre rozwiązanie, bo brak tu zachowania zasady proporcjonalności. Absurdem byłaby okoliczność, że np. za przekazanie do portalu błędnego metrażu mieszkania, mogłyby zostać postawione zarzuty karne.

Ofertowe ceny mieszkań niekiedy mocno odbiegają od cen transakcyjnych. – Czasem to tylko kilka procent, czasem kilkanaście, ale zdarzają się transakcje z cenami niższymi od ofertowych o ponad 20 proc. – wskazuje Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse. – To działa demotywująco na cały rynek. Sprzedający bezskutecznie czekają na kontakt od klienta (często nawet nie dochodzi do prezentacji mieszkania), a kupujący dostają niepoprawny obraz rynku, czego rezultatem jest np. obniżanie wymagań dotyczących nabywanej nieruchomości.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Program "Na start", czyli chaos na rynku mieszkań. A ministrowie pakują już walizki
Nieruchomości mieszkaniowe
Apartament w rozmiarze XS słono kosztuje
Budownictwo
Ceny mieszkań doszły do sufitu? Sprzedający liczą na kolejne zwyżki
Nieruchomości
Barometr: Większa oferta mieszkań, ceny rosną wolniej
Nieruchomości
Co ma deweloper dla dużej rodziny
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO