Prof. Marek Jerzy Konopczyński: Młodzi ludzie już nie chcą być nauczycielami

Po raz pierwszy w moim uniwersytecie nie ma pełnego naboru na studia nauczycielskie na nauczanie wczesnoszkolne. Musimy organizować nabór wrześniowy - mówi prof. Marek Jerzy Konopczyński z Uniwersytetu w Białymstoku. I dodaje, że od zawodu odstraszają niskie zarobki i „opresyjny” klimat panujący wokół oświaty.

Aktualizacja: 11.09.2023 11:51 Publikacja: 04.09.2023 03:00

Prof. Marek Jerzy Konopczyński: Młodzi ludzie już nie chcą być nauczycielami

Foto: stock.adobe.com

Ministerstwo Edukacji i Nauki ma zupełnie inny obraz polskiej oświaty niż organizacje pozarządowe i związkowcy. Kto ma rację? W szkołach brakuje nauczycieli czy wakaty są rezultatem normalnego ruchu kadrowego; płace nauczycieli są niższe niż w dyskoncie czy wysokie; w polskich szkołach brakuje psychologów czy nie ma ich tylko w nielicznych placówkach?

Obawiam się, że rację mają społecznicy. Z polską oświatą jest źle i to z wielu powodów. Oczywiście brakuje nauczycieli. Świadczą o tym informacje z samorządów i szkół. Znamienne jest też to, co dzieje się w szkołach wyższych. Po raz pierwszy w moim uniwersytecie nie ma pełnego naboru na studia nauczycielskie na nauczanie wczesnoszkolne. Po raz pierwszy będziemy organizować nabór wrześniowy.

Czyli młodzi nie chcą być nauczycielami?

Nie chcą. Oczywiście jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Pierwszą jest atmosfera wokół zawodu. To opresyjny klimat polityczno-społeczny, który nawarstwił się wokół polskiej oświaty. Czegoś takiego nie było nigdy. Szczególnie dziewczęta garnęły się na studia nauczycielskie.

Czytaj więcej

900 zł nagrody dla nauczyciela

Odstrasza klimat. A co z zarobkami?

Na klimat składają się też zarobki. Odstrasza też ubezwłasnowolnienie wykonujących ten zawód. Podczas rewolucji solidarnościowej chcieliśmy, by szkoła i nauczyciele odzyskali wolność. Z założenia nauczyciel jest bowiem przewodnikiem, kreatorem rozwoju młodego człowieka. W tej chwili charakter pracy nauczyciela zbliża się bardziej do pracy urzędnika, który ma do wykonania zadania w ściśle określony sposób. Jest też zaskakiwany nowymi zmianami programowymi. Nie ma na nie żadnego wpływu. Ma wyskalowane narzędzie, swój pas produkcyjny i ma produkować absolwentów. Powinien wtłaczać wiedzę i to według określonego schematu. Własna inwencja jest niemile widziana. Do tego dochodzą śmiesznie niskie zarobki dla kogoś, kto poświęcił pięć lat studiów i oddaje się misji edukacji młodego pokolenia. Taka osoba otrzymuje mniej niż na przysłowiowej kasie w dyskoncie.

A jak jest z psychologami w szkołach? Czy ich brakuje?

Związek Zawodowy Psychologów podał ostatnio informację, że kuratoria oświaty w zeszłym roku nagminnie wydawały zgody na zatrudnianie w charakterze psychologów osób bez wykształcenia psychologicznego. To mistyfikacja. Od września zeszłego roku szkoły muszą zatrudnić więcej nauczycieli specjalistów (psychologów, logopedów, pedagogów specjalnych). Etat ma przypadać na 50 uczniów. Większa szkoła na 100 uczniów powinna wygospodarować 1,5 etatu, a ponadto 0,2 etatu na każdą następną setkę. Takie są prawne wymogi. Jeżeli jednak magister zarządzania, technik rolniczy czy teolog jest zatrudniany na etacie szkolnego psychologa, tylko w papierach wszystko się zgadza. Trudno jednak mówić o realnym wsparciu psychologicznym uczniów.

Dobrze wykształconych psychologów w szkołach brakuje i brakować będzie. W systemie ochrony zdrowia oferuje się im dwukrotnie wyższe wynagrodzenia niż w szkole. Na dodatek przepisy wymagają, by każdy psycholog zatrudniony w szkole miał przygotowanie pedagogiczne. Przygotowanie to zakłada zapoznanie się z podstawami psychologii dziecka, ale też z niepotrzebną psychologowi metodyką nauczania. Przecież psycholog nie będzie nauczał. Ten wymóg blokuje zatrudnianie.

Jest też inny sposób na łatanie braków kadrowych w oświacie – nauczyciel, by uczyć innego przedmiotu, może skończyć studia podyplomowe online. Po obejrzeniu filmików, rozwiązuje test jednokrotnego wyboru. Może do niego podejść kilka razy, pytania się powtarzają. A potem dostaje dyplom… Słyszał pan o tym?

Oczywiście, to bulwersujące. To też kompromitacja uczelni, które biorą udział w takim procederze. Ktoś, kto ma pracować z człowiekiem, szczególnie młodym, powinien mieć specjalistyczne przygotowanie. Proszę sobie wyobrazić coś takiego na egzaminie na prawo jazdy.

Co zatem powinno zrobić ministerstwo, by zakończyć ten proceder?

System jest już tak popsuty, że należy go zbudować od początku. Ja bardzo współczuję polskim nauczycielom, że czas ich pracy przypadł na ostatni okres. To demotywujące. Osoby rzetelnie przygotowane do wykonywania zawodu ze starszego pokolenia mają do czynienia z młodymi, niedouczonymi ludźmi, którzy są przysposabiani do wykonywania zawodu. A błędami obciąża się cały system oświaty.

Chyba jednak najbardziej pokrzywdzeni są w tym wszystkim uczniowie.

Oczywiście, to nie ulega wątpliwości. To krzywda dzieci. Polska oświata wymaga reformy, ale nie reformy pieczątek, czyli zmiany struktury. Niezbędna jest zmiana filozofii myślenia o edukacji. Edukacja przedmiotowa jest przeżytkiem. Świat idzie w kierunku edukacji w dziedzinach, która integruje wiedzę.

Takie zmiany są wprowadzane w podstawie programowej. Pojawił się przedmiot historia i teraźniejszość, a także biznes i zarządzanie.

Ta wiedza nie jest zintegrowana. Przecież historii należałoby nauczać na kilku przedmiotach. Nauka nie jest pocięta na przedmioty. Poszatkowanie wiedzy na przedmioty to utrzymywanie standardów, które przestały mieć rację bytu. Szkoła przestała być już głównym dostarczycielem wiedzy dla młodego pokolenia. Młodzież czerpie wiedzę z innych źródeł, głównie z internetu. A szkoła zaniedbuje swój podstawowy obowiązek, jakim jest uspołecznianie i wychowywanie młodego człowieka. Ponadto jeśli się już dodaje nowe treści i nowy przedmiot to powinno się „odchudzić” programy szkolne z innych przedmiotów, bo polska szkoła jest przeładowana treściami, z których młody człowiek później nie ma pożytku.

Za sprawą ustawy o wsparciu rozwoju kompetencji cyfrowych każdy czwartoklasista, ale też nauczyciel w szkole, ma dostać laptop. Mają być też laboratoria przyszłości i portal Edukacja.gov.pl. Czy polska szkoła będzie nowoczesna?

Zależy jak rozumie się nowoczesność. Niewątpliwym błędem jest brak edukacji medialnej. Najpierw należy nauczyć dzieci, jak mądrze korzystać z cyberprzestrzeni. Tu kłócą się też dwie tendencje. Z jednej strony dorośli, a ostatnio też minister edukacji, chcą zabierać uczniom telefony komórkowe w szkole, które wcale nie służą do rozmów telefonicznych tylko do surfowania po internecie. Z drugiej zaś strony daje się im laptopy. Przecież smartfon jest obecnie zbliżonym narzędziem. Nie jest też do końca jasne, czemu ma służyć rozdawanie laptopów. Zwłaszcza że w szkole nauczyciel głównie przekazuje wiedzę w formie wykładu. Nie rozumiem tej logiki.

Podczas pandemii bez komputerów nie byłoby edukacji.

Podczas pandemii może tak. Teraz odbieram to bardziej jako ruch polityczny. Dobra władza znów rozdaje. Żeby to miało jakikolwiek sens, potrzebne są zmiany w podstawie programowej. Laptopy byłyby potrzebne w systemie mieszanym – trochę pracujemy face to face, trochę zdalnie. Nauczyciel po pracy w szkole pozostawałby w kontakcie z uczniami przez internet – odpowiadał na pytania uczniów, na bieżąco sprawdzał ich prace i komentował postępy. To wydłużałoby jednak pracę nauczycieli.

Nauczyciele mają 40-godzinny czas pracy.

Może w ten sposób ministerstwo pragnie zagospodarować godziny spędzanie nie przy tablicy. Inaczej prezent w postaci laptopów nie ma sensu.

Chciałabym też porozmawiać o tegorocznych maturzystach. Złożyli rekordową liczbę wniosków o wgląd do prac. Wielu w rezultacie ponownego sprawdzenia uzyskało lepszy wynik. Chyba rekordzistką jest maturzystka, która oblała egzamin i musiała podejść do poprawki. Po napisaniu jej dowiedziała się, że odwołanie było uzasadnione. Zdała i to na 72 proc.

Ale całe lato spędziła nad książkami. W ten sposób niszczy się młodych ludzi. System jest chory. Prace maturalne powinny być udostępniane z urzędu, a nie na wniosek. Cyfrowe wersje prac powinny być przesyłane przez internet, by każdy maturzysta mógł spokojnie przeanalizować swój egzamin.

Nie przesądzam, czy matura, którą zdawałem i którą sprawdzali moi nauczyciele, była zła czy dobra, ale nauczyciel, który znał ucznia, był lepszym weryfikatorem wiedzy niż osoba, która ucznia nie zna i stosuje jedynie klucz. Znów gubi nas podejście administracyjne i traktowanie nauczycieli jak robotników przy taśmie, a na dodatek, do których władza oświatowa nie ma zaufania.

Z tego, co pan mówi, cały polski system oświaty należałoby zaorać i rozpocząć jego budowę od początku. Ale przecież polscy uczniowie osiągają dobre wyniki w porównaniu do rówieśników z innych krajów. Czy widzi pan w polskim systemie jakieś mocne strony?

Są dwa wspaniałe elementy polskiego systemu edukacji – uczniowie i nauczyciele. Uczeń nie może jednak bać się iść do szkoły, bo za chwilę zostanie odpytany i postawiony w kącie. A nauczyciel nie może bać się dyrektora czy wizytatora z kuratorium.

Efektem działania szkoły powinien być młody człowiek, który rozumie siebie i otaczający go świat, a nie osoba, która jest trochę lepsza z matematyki czy historii. Szkoła powinna rozwijać wszechstronnie, a nie jedynie wtłaczać wiedzę. Szkoła nie nadąży za zmieniającą się rzeczywistością, nauką, wiedzą. Powinna być więc raczej miejscem nie tyle zdobywania szczegółowej wiedzy, ile zainteresowania ucznia jej zdobywaniem i wyposażenia w taki aparat, żeby sam umiał to robić.

W ostatnich trzech dekadach nauczyciele, uczniowie, rodzice, a przy okazji całe społeczeństwo miało okazję przeżyć co najmniej trzy duże reformy edukacyjne, niestety centralistycznie projektowane i bez udziału szerszych środowisk nie tylko nauczycielskich, ale i eksperckich. Myślę tu o reformie z 1991 roku wprowadzającej nowy system polskiej edukacji (tzw. ustawa o systemie oświaty), reformie z 1999 roku tworzącej nowy typ szkół gimnazjalnych, reformie z 2017 roku likwidującej stosunkowo niedawno utworzone i rozwijające się gimnazja. W tym czasie nieustannie trwały i trwają tzw. małe reformy, polegające na wprowadzaniu mniejszych lub większych zmian w programach nauczania, traktowane instrumentalnie i wybiórczo i nieprzynoszące oczekiwanych rezultatów. Reformujemy nieustannie szkołę, ale kolejne reformy to chocholi taniec.

Ale pan postuluje kolejną…

Tak, ale prawdziwej reformy edukacji nie da się zrobić bez czynnego udziału nauczycieli, uczennic i uczniów oraz rodziców. Centralnie można tylko zaprogramować filozofię tej reformy i filozofię funkcjonowania szkoły, ale trzeba do tego przygotować triadę edukacyjną: uczniów, nauczycieli i rodziców. Dotychczas nikt jeszcze tego nie zrobił. Głęboko wierzę w polskiego nauczyciela i jego kompetencje poznawcze i merytoryczne. Postawmy na reformę edukacji przeprowadzoną rękoma uczniów i nauczycieli, a nie ministra, którego rola ograniczałaby się do nadania kierunku tej reformie, dodam kierunku zaakceptowanego przez wszystkie podmioty procesu edukacji.

Myślę, że prawdziwą reformę edukacji mogłaby tylko przeprowadzić apolityczna i pozbawiona politycznych nacisków Komisja Edukacji Narodowej złożona z mądrych głów naukowych, nauczycielskich, uczniowskich i rodzicielskich. Powtórzę jeszcze raz: wartością polskiej edukacji są nauczyciele, uczniowie i rodzice, a nie decydenci polityczni.

Marek Jerzy Konopczyński jest profesorem nauk społecznych. Od 2017 kieruje Katedrą Pedagogiki Specjalnej oraz Zakładem Twórczej Resocjalizacji na Wydziale Pedagogiki i Psychologii Uniwersytetu w Białymstoku

Ministerstwo Edukacji i Nauki ma zupełnie inny obraz polskiej oświaty niż organizacje pozarządowe i związkowcy. Kto ma rację? W szkołach brakuje nauczycieli czy wakaty są rezultatem normalnego ruchu kadrowego; płace nauczycieli są niższe niż w dyskoncie czy wysokie; w polskich szkołach brakuje psychologów czy nie ma ich tylko w nielicznych placówkach?

Obawiam się, że rację mają społecznicy. Z polską oświatą jest źle i to z wielu powodów. Oczywiście brakuje nauczycieli. Świadczą o tym informacje z samorządów i szkół. Znamienne jest też to, co dzieje się w szkołach wyższych. Po raz pierwszy w moim uniwersytecie nie ma pełnego naboru na studia nauczycielskie na nauczanie wczesnoszkolne. Po raz pierwszy będziemy organizować nabór wrześniowy.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP