Za uzależniające scrollowanie mogą posypać się sądowe pozwy

Orzeczenie amerykańskiego sądu dotyczące odpowiedzialności platform takich jak TikTok i Facebook, może doprowadzić do lawiny pozwów za uzależniające scrollowanie.

Publikacja: 26.10.2023 13:58

Za uzależniające scrollowanie mogą posypać się sądowe pozwy

Foto: Adobe Stock

Swoją decyzją sądu stanowego w Kalifornii potwierdził, że nastolatkowie, którzy uzależnili się od korzystania z mediów społecznościowych mogą pozwać Metę (czyli właściciela Facebooka), TikToka, Snapchata i YouTube’a.

Jak młotek z gumową rączką  

Jak tłumaczy adw. Robert Openchowski z Kancelarii Prawa Amerykańskiego w Polsce, operatorzy platform internetowych zastosowali w tej sprawie demurrer, czyli działanie z góry odrzucające wszystkie argumenty przeciwnika procesowego. Dotyczy to sytuacji, w której – nawet jeśli sąd potwierdzi fakty przedstawione w pozwie – przeciwnikowi temu nie będzie przysługiwała żadna ochrona prawna; zatem podstawy do sądzenia i tak nie będzie.

Czytaj więcej

Portale społecznościowe i inne wielkie platformy będą bardziej transparentne

- Takie rozwiązanie zastosowały platformy wskazując, że nawet jeśli użytkownicy mieli problemy zdrowotne w związku z ich używaniem, to je same chronią przepisy ustawy o przyzwoitości w komunikacji – wskazuje ekspert w zakresie prawa amerykańskiego. - Mimo że sędzia odrzuciła większość zarzutów, to jednak nie uznała całkowitej ochrony wynikającej z tego aktu; uznała za to argument, że produkt – czyli strony internetowe odwiedzane przez użytkowników – został wadliwie zaprojektowany - dodaje.

I argumentuje, że to tak, jakby ktoś wyprodukował na przykład prawdziwy młotek z gumową rączką; wówczas odpowiedzialność producenta byłaby oczywista. W przypadku platform główny zarzut dotyczył zaniedbania, czyli braku ostrzeżenia klientów przed możliwymi urazami fizycznymi lub psychicznymi. -To właśnie dlatego w Stanach na kubkach z McDonalda umieszcza się ostrzeżenia, że w środku może znajdować się gorąca zawartość. Firmy boją się procesów, a sprawy o odszkodowania stanowią obecnie 60 procent wszystkich tych, które toczą się w Stanach – mówi ekspert. W jego ocenie takie działania są skuteczne, ale w tej chwili – już przesadzone, a na tamtejszym rynku działają już nawet adwokaci specjalizujący się w sprawach o odszkodowania za niedopatrzenia.

Pozwy na kilkadziesiąt milionów 

Adwokat przypomina, że większość zarzutów przeciwko platformom sędzia Carolyn Kuhl oddaliła, ale uwzględniając te dotyczące samego projektu stron i technologii, zachęcających do scrollowania i przewijania kolejnych treści, wydała decyzję dość nowatorską. Sąd uznał, że strony zostały zaprojektowane błędnie, w taki sposób, żeby użytkownicy uzależniali się od publikowanych na nich treści, a także nie ostrzegali, że może do tego dojść. - Uznanie platform za produkt jest działaniem dość nowatorskim. Myślę, że w konsekwencji posypią się kolejne pozwy o kilkudziesięciomilionowe odszkodowania – przewiduje.

Ekspert tłumaczy, że obowiązująca w Stanach ustawa o komunikacji powstała w połowie lat 90., kiedy internet dopiero raczkował. Ocenia, że na mocy jej przepisów z firm zdejmowana była odpowiedzialność po to, by mogły się rozwijać, ale w konsekwencji – jego zdaniem - wiele z nich zaczęło przekraczać granice.

Robert Openchowski konkluduje, że niedawne rozstrzygnięcie w sprawie platform „można uznać za precedens jedynie w sensie kulturowo – prawnym, bo nie jest to prawomocny wyrok wydany przez sąd apelacyjny”. - Przewiduję jednak, że nawet zanim się to stanie, sądy innych stanów będą się nim sugerować, bo w USA prawo jest żywe i zmienia się w reakcji na różne wydarzenia – ocenia.

Interes konsumentów, ale bez odszkodowania

Adw. Jakub Słupski z Patpol Legal Piróg i Wspólnicy przypomina, że decyzja sądu dotyczy samej możliwości pozywania za treści, które na platformach zamieszczając nie sami ich właściciele, a osoby trzecie, czyli inni użytkownicy. - W Stanach Zjednoczonych istnieje regulacja chroniąca dostawców usług internetowych od odpowiedzialności za treści zamieszczane na nich przez użytkowników, mogących wywołać negatywne reakcje, ale mieszczących się w ramach konstytucyjnej wolności wypowiedzi – wyjaśnia specjalista.

I również wskazuje, że nowością w kalifornijskiej sprawie jest ustalenie, że za szkodę odpowiada algorytm odpowiedzialny za dobór treści i sposób ich prezentacji użytkownikowi. A ten już jest wytworem właściciela platformy.

- W polskich realiach również można wyobrazić sobie odpowiedzialność platform społecznościowych za negatywne następstwa korzystania z nich np. dla zdrowia psychicznego użytkowników – wyjaśnia Jakub Słupski. Jeśli bowiem „źródłem uciążliwości” jest sam mechanizm działania platformy, czyli w praktyce na przykład właśnie algorytm, to roszczenia powinno kierować się właśnie do właściciela serwisu.

Ekspert zauważa jednak, że gdyby doszło do procesu konieczne byłoby wykazanie winy właśnie algorytmu - i jego cech. A to byłoby trudne do udowodnienia. Dodaje jednak, że działania przedsiębiorców można zgłaszać prezesowi UOKiK, a ten z kolei może uznać, że zbiorowe interesy konsumentów zostały naruszone. Ewentualna jego decyzja podjęta w podobnej sprawie mogłaby zostać uznana za precedens, ale w praktyce nie doprowadziłaby do wypłaty odszkodowania pokrzywdzonym. Mogłaby zakończyć się jedynie nałożeniem na podmiot odpowiedzialny wysokiej kary.

Najsłynniejszy kubek świata

Jedną z najsłynniejszych spraw o odszkodowanie była ta, w której trzy dekady temu prawie 80-letnia wówczas Stella Liebeck poparzyła się gorącą kawą kupioną w McDonaldzie. Jego początkowa kwota sięgała niemal 3 milionów dolarów i to właśnie ta kwota najczęściej podana jest podczas przywoływania tej sprawy; od tego czasu fast foodowy gigant miał doczekać się bowiem kolejnych tego typu pozwów. Według dostępnych źródeł sąd drugiej instancji obniżył jednak przyznaną kobiecie sumę do 600 tysięcy, a sprawa ostatecznie i tak zakończyła się ugodą pozasądową. W maju bieżącego roku media obiegła z kolei informacja o pozwie, jaki przeciwko producentowi jednej z popularnych gier zdecydowali się złożyć rodzice nieletnich użytkowników. Opiekunom nie podobać ma się obowiązujący w niej system mikrotransakcji, bazujący na mechanizmach uzależniających podobnych jak w hazardzie.

Swoją decyzją sądu stanowego w Kalifornii potwierdził, że nastolatkowie, którzy uzależnili się od korzystania z mediów społecznościowych mogą pozwać Metę (czyli właściciela Facebooka), TikToka, Snapchata i YouTube’a.

Jak młotek z gumową rączką  

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Praca, Emerytury i renty
Babciowe przyjęte przez Sejm. Komu przysługuje?
Sądy i trybunały
Sędzia WSA ujawnia, jaki tak naprawdę dostęp do tajnych danych miał Szmydt
Orzecznictwo
Kolejny ważny wyrok Sądu Najwyższego wydany już po uchwale frankowej
ABC Firmy
Pożar na Marywilskiej. Ci najemcy są w "najlepszej" sytuacji
Prawo pracy
Od piątku zmiana przepisów. Pracujesz na komputerze? Oto, co powinieneś dostać