Kto pana wyrzucił z pracy?
Zbigniew Derdziuk, ustępujący prezes ZUS: Odchodzę na własne życzenie. Uznałem, że wypełniłem wszystkie zadania, jakie sobie postawiłem.
Trudno w to uwierzyć. Do tej pory się nie zdarzyło, by prezes ZUS sam zrezygnował.
Bo rzadko który był tak długo jak ja. Pięć i pół roku to kawał czasu. Ale wystarczyło, by udało mi się wdrożyć modernizację technologiczną, poprawić jakość obsługi klienta, zdywersyfikować dostawców informatycznych, zmienić kulturę organizacyjną ZUS, by była przyjazna klientowi.
Może pan z ręką na sercu powiedzieć, że nikt nie naciskał?
Zapewniam, że nikt. Planowałem pierwotnie, że będę w ZUS dwa, trzy lata. Później ten okres wydłużyłem do czterech, pięciu. Jak się zaczął szósty, przyszedł czas na ostateczną decyzję. Dotychczas pracowałem w jednej firmie nie dłużej niż dwa, trzy lata. Do każdej pracy podchodzę zadaniowo – przeprowadzam projekt i idę dalej.
Ma pan upatrzoną inną pracę?
Może to nieskromne, ale po 25 latach aktywności zawodowej mam spore doświadczenie na rynku pracy. Nie ukrywam, że mam pomysł, co dalej.
Zdradzi pan, co to jest?
Nie będzie to praca w sektorze państwowym. Pozostanę osobą prywatną.