Polacy aktywniej szukają tańszych ofert. Dzieje się to nawet tam, gdzie wydawać by się mogło, nie jest łatwo obniżyć rachunki.
Najnowszy przykład? Jak wynika z danych URE, do których dotarła „Rzeczpospolita", na zmianę sprzedawcy gazu w ubiegłym roku zdecydowało się prawie 6,6 tys. podmiotów. To przełom, rok wcześniej było ich zaledwie 220. Dzięki takiej decyzji w portfelu może zostać rocznie nawet 360 zł.
Podobnie jest na rynku energii elektrycznej. W ubiegłym roku na zmianę sprzedawcy prądu zdecydowało się aż 152,1 tys. gospodarstw – to wzrost o 112 proc. w porównaniu ze stanem na koniec 2013 r. Ponadto taką decyzję podjęło przeszło 30,1 tys. firm (wzrost o 32,6 proc.).
Nowi gracze na rynku energetycznym, który dopiero się liberalizuje, liczą na odebranie części zysków płynących dotąd do gazowego potentata PGNiG i wielkich koncernów energetycznych.
Niezależni sprzedawcy są dziś dla rynku tym, czym niespełna kilka lat temu stał się Play dla operatorów telefonii komórkowej. Skutecznie podbierając klientów, wyrósł na poważnego gracza dzisiejszej wielkiej czwórki telekomów. To na przykładzie tego rynku Polacy uczyli się, na czym polega konkurencja i przebieranie w ofertach. Dziś podobne zabiegi widać w wielu sektorach gospodarki. Zewsząd bombardują nas przekazy reklamowe mówiące o korzyściach wynikających ze zmiany konta bankowego, większej zniżce na AC/OC, korzystniejszej ofercie operatorów kablówek i dostawców internetu.