Bumelant z zakładu ma wzięcie

Warzymy piwa, które sami chcielibyśmy wypić – mówi Bartłomiej Czarnomski, właściciel Browaru Zakładowego.

Publikacja: 10.08.2017 23:00

Bumelant z zakładu ma wzięcie

Foto: materiały prasowe

Rz: Bumelant, Fajrant, Kombinator, Pierwsza Zmiana, 200 proc. Normy. Te piwa powstały z sentymentu do PRL?

Bartłomiej Czarnomski: Wielu osobom nasze nazwy i etykiety kojarzą się w ten sposób. To nie jest jednak sentyment do PRL, ale konwencja, która sama się ułożyła. Po pierwsze, budynek w Poniatowej, w którym prowadzimy działalność, należał kiedyś do zakładów Predom EDA. To były duże zakłady elektromechaniczne, pracujące także na potrzeby zbrojeniówki. Kiedy w 2015 r. rozpocząłem remont na potrzeby browaru, w obiekcie było wiele pamiątek po epoce minionej. Po drugie, nawiązałem współpracę z Dawidem Ryskim, młodym, bardzo zdolnym grafikiem, tworzącym swoje prace w konwencji polskiej szkoły plakatu, która wielu osobom kojarzy się z poprzednią epoką. Jest to więc konwencja historyczna i wizualna wynikająca z miejsca, w którym działa nasz Browar Zakładowy.

Z pierwszym piwem zadebiutowaliście w marcu 2016 r. Co miesiąc wypuszczacie nowy smak. Dużo tego.

Czasami nawet więcej niż jeden. To właśnie jest specyfika browarów rzemieślniczych. Bardzo mała produkcja przeznaczona dla określonej grupy odbiorców w wyspecjalizowanych pubach. Nie mamy ograniczeń kontraktowych, możemy pozwolić sobie na eksperymenty, na proces twórczy. Działamy w oparciu o gusta sezonowe, obserwujemy to, co się dzieje na rynku, ale przede wszystkim warzymy piwa, które sami chcielibyśmy wypić.

Jakie piwa są teraz na topie?

W środku lata na pewno dużym powodzeniem cieszą się piwa, które leżakują z owocami. Popularne są IPA, czyli India Pale Ale z owocami, szczególnie tymi tropikalnymi. My akurat uwarzyliśmy Wniosek Urlopowy, tropikalne ryżowe IPA, które zostało świetnie odebrane przez konsumentów. Są też piwa kwaśne w stylu Berliner Weisse z intensywną dawką owoców. Staramy się pracować na owocach z lokalnego rynku, np. z maliną, wiśnią, porzeczką czy jagodą. Zima to zaś piwa ciemne, mocniejsze, takie jak portery, stouty czy barley wine'y.

Dla większości konsumentów piwo to piwo.

Dla piwoszy nieświadomych. Ale weźmy choćby wodę, która może różnić się twardością, a każdy piwowar ma swój sposób jej uzdatniania. To przede wszystkim są różne słody: żytnie, pszeniczne, jęczmienne, ryżowe, zasypy z płatków owsianych, które np. nadają gęstości. Słody mogą być palone, wędzone, i to kolejne spektrum smaków. To również gęstość piwa, czyli stopień brzeczki, mówiąc inaczej – moc tego piwa, która decyduje, czy piwo ma być lżejsze czy cięższe. I fermentacja, której mamy dwa rodzaje, górną i dolną, a w obu ogromną ilość szczepów drożdży, które mogą dać nam bardzo różne efekty. Jest i bardzo ważna przyprawa, czyli chmiel, w którego odmianach można przebierać. Potem proces leżakowania, w którym możemy dodać owoców, chmielić piwa na zimno i robić masę innych eksperymentów, które dają niesamowite efekty. Nie boimy się eksperymentować ze smakami. Jednego dnia możemy wymyślić piwo, a drugiego już je warzyć.

Zajmował się pan fotografią, prowadzi pub na Starym Mieście w Lublinie. Dlaczego został pan piwowarem?

Pub U Fotografa, który prowadzę od siedmiu lat, był jednym z pierwszych w Polsce, który zaczął oferować piwa rzemieślnicze. Wtedy nie było to takie łatwe, bo tych browarów było mało, a ich produkcje niewielkie. Poznałem jednak ludzi, którzy warzyli takie piwa. Miałem dobre relacje z krakowskim browarem Pracownia Piwa i udało mi się na dogodnych warunkach odkupić od nich sprzęt.

Jaka jest roczna produkcja Browaru Zakładowego?

Tak jak wiele browarów ściśle kraftowych, zaczynałem od bardzo niskiego pułapu. Obecnie produkujemy ok. 2 tys. hektolitrów piwa rocznie, czyli jakieś 400 tys. butelek. Przygotowuję się do zwiększenia produkcji o 100 proc.. Rynek pokochał nasze piwo. Dziś problemem jest tylko to, że mamy za małą ilość piwa i nie możemy zaspokoić potrzeb naszych kontrahentów. Mamy zamówienia i rezerwacje, a nasz magazyn bardzo szybko się opróżnia.

Za ostrożnie podszedł pan do biznesu?

Chciałem stworzyć browar rzemieślniczy, aby w ogóle zacząć produkować piwa, biorąc pod uwagę środki, jakimi dysponowałem. Nie korzystałem z żadnej dotacji, mogłem sobie pozwolić na wydanie 1,2 mln zł. Dwa lata temu, kiedy zaczynałem remont budynków w Poniatowej, zakładana przez mnie wielkość produkcji była optymalna – zarówno jak na potrzeby mojego pubu, jak i sprzedaży piwa innym. Teraz okazało się, że na rynku jest ogromne zapotrzebowanie na nasze piwo. Uważam, że nie miałbym problemu ze sprzedażą i 6 tys. hektolitrów piwa rocznie. Jestem jednak zwolennikiem małych kroków.

A nie myśli pan o warzeniu kontraktowym?

Rzeczywiście, teraz jest szał na warzenie kontraktowe piwa w Polsce, czyli wykupywanie mocy produkcyjnych w browarze i warzenie piwa pod swoją marką. Takich zapytań mieliśmy bardzo dużo, ale chcemy po prostu robić swoje piwa pod własną marką. Choć trzeba przyznać, że dla właściciela browaru warzenie kontraktowe jest biznesowo lepszą opcją niż produkowanie własnego piwa. To przede wszystkim bezpieczeństwo przepływu środków finansowych. Taki browar, zanim zacznie jeszcze warzyć piwo, dostaje pieniądze z góry. A ja muszę kupić surowiec, czekać miesiąc na wyprodukowanie piwa i kolejne dwa na spłaty faktur.

Co jest największym kosztem w funkcjonowaniu takiego małego browaru?

Oczywiście podatki, a dalej kolejno chmiel i opakowania. Butelka prawdziwego rzemieślniczego piwa nie może kosztować mniej niż 7 zł.

Lubelszczyzna to zagłębie chmielowe. Czy też bazujecie na tutejszych odmianach chmielu?

Współpracujemy z Pawłem Piłatem, który niedaleko browaru ma swoje plantacje i uprawia bardzo ciekawe odmiany. Paweł ściąga z zagranicy różne odmiany i sadzi je tutaj albo wznawia uprawę gatunków chmieli już zapomnianych. Muszę jednak otwarcie powiedzieć, że w większości stosujemy chmiele amerykańskie, bo konsumenci w Polsce najchętniej gustują w piwach APA i IPA czy powstałych na ich bazie.

Dlaczego?

W tych chmielach główną rolę, jeśli chodzi o aromat, grają nuty cytrusowe i żywiczne. To powoduje, że takie piwa są bardzo soczyste i aromatyczne. Chmiele amerykańskie wręcz perfekcyjnie oddają te aromaty. Świadomi piwosze, biorąc kufel z piwem do ręki, najpierw wąchają piwo. I oczekują chmielowego, cytrusowego aromatu.

A jak wyglądają koszty reklamy i transportu?

Piwo wysyłamy kurierem, a reklamujemy się sami w mediach społecznościowych. Recenzje naszych piw można także znaleźć na blogach i stronach, na których każdy może sam ocenić piwo. To też sprzedaż w wyspecjalizowanych multitapach. Jeśli tam nasze piwo doskonale się sprzedaje, to jest to dla niego najlepsza rekomendacja.

I wreszcie festiwale piwne. Dziś praktycznie każde miasto chce mieć swój festiwal. Na lokalnym rynku jestem też współorganizatorem Lubelskich Targów Piw Rzemieślniczych. W ubiegłym roku, podczas drugiej edycji targów prezentowało się blisko 30 wystawców, a w trzydniowej imprezie uczestniczyło 12 tys. osób. Jak na warunki lubelskie to ogromna liczba.

Ilu pracowników zatrudnia Browar Zakładowy?

Czterech. Oprócz mnie to dwóch piwowarów oraz nasz kolega, który zajmuje się sprawami administracyjnymi i dystrybucją.

Nie ma miesiąca, aby w Polsce nie debiutował kolejny browar rzemieślniczy. Jest pan tym zaskoczony?

W ogóle. Wielu inwestorów buduje browary wyłącznie pod wynajem powierzchni produkcyjnych. Myślę, że tacy inwestorzy są bardzo zadowoleni ze stopy zwrotu. Także obecni potentaci na rynku piwnym dostrzegli koniunkturę i pod swoimi markami wypuszczają nawet całkiem sensowne style piwa.

CV

Bartłomiej Czarnomski – z zawodu prawnik. Od siedmiu lat prowadzi na Starym Mieście w Lublinie pub U Fotografa. Od marca 2016 roku jest właścicielem Browaru Zakładowego w Poniatowej.

Rz: Bumelant, Fajrant, Kombinator, Pierwsza Zmiana, 200 proc. Normy. Te piwa powstały z sentymentu do PRL?

Bartłomiej Czarnomski: Wielu osobom nasze nazwy i etykiety kojarzą się w ten sposób. To nie jest jednak sentyment do PRL, ale konwencja, która sama się ułożyła. Po pierwsze, budynek w Poniatowej, w którym prowadzimy działalność, należał kiedyś do zakładów Predom EDA. To były duże zakłady elektromechaniczne, pracujące także na potrzeby zbrojeniówki. Kiedy w 2015 r. rozpocząłem remont na potrzeby browaru, w obiekcie było wiele pamiątek po epoce minionej. Po drugie, nawiązałem współpracę z Dawidem Ryskim, młodym, bardzo zdolnym grafikiem, tworzącym swoje prace w konwencji polskiej szkoły plakatu, która wielu osobom kojarzy się z poprzednią epoką. Jest to więc konwencja historyczna i wizualna wynikająca z miejsca, w którym działa nasz Browar Zakładowy.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Materiał partnera
Dolny Śląsk mocno stawia na turystykę
Regiony
Samorządy na celowniku hakerów
Materiał partnera
Niezależność Energetyczna Miast i Gmin 2024 - Energia Miasta Szczecin
Regiony
Nie tylko infrastruktura, ale też kultura rozwijają regiony
Regiony
Tychy: Rządy w mieście przejmuje komisarz wybrany przez Mateusza Morawieckiego