Trzy tygodnie w kolejce do endokrynologa lub hematologa, co najmniej siedem dni do reumatologa. To nie dane Narodowego Funduszu Zdrowia, lecz największych sieci prywatnych placówek medycznych. Kolejki do ich gabinetów powoli doganiają te w placówkach publicznych. Wystarczy porównać czas oczekiwania na wizytę u ginekologa. W Falcku to średnio około pięciu dni, w przychodni publicznej – tylko dzień dłużej.
Najgorzej jest z lekarzami mającymi wąskie specjalizacje, jak ginekolog-endokrynolog czy reumatolog. Do nich w sezonie urlopowym najbliższy termin w niektórych prywatnych placówkach jest dopiero pod koniec miesiąca. To długo, ale wciąż krócej niż w publicznej służbie zdrowia. Według Fundacji Watch Health Care, monitorującej kolejki do świadczeń gwarantowanych, na wizytę u hematologa trzeba czekać 1,5 miesiąca, reumatologa – 1,9, a endokrynologa – nieco ponad dziesięć miesięcy.
Poza sezonem grypowym łatwo za to o internistów. Dostaniemy się do nich nawet tego samego dnia, pod warunkiem że jesteśmy gotowi jechać na drugi koniec miasta.
– Na konsultację u internisty lub pediatry trzeba czekać maksymalnie do dwóch dni –twierdzi Marzena Olędzka, dyrektor operacyjna Falck Medycyna. Również Medicover deklaruje, że konsultacje u internistów odbywają się w ciągu dwóch dni.
Jeśli jednak chcemy pójść do wybranej placówki i konkretnego lekarza, zaczekamy nawet do tygodnia.