Co ma pan na myśli mówiąc o „kampanii destabilizacyjnej"?
Dzieje się to od pierwszego dnia, w którym przejąłem Legię. Z początku może było to bardziej szeptane działanie. Ale ostatnio wkroczyło na wyższy poziom. Czuję to na każdym kroku. Przy transferach, na co dzień w klubie wśród pracowników, czuje w kontaktach z piłkarzami, gdy wchodzę do szatni. Jest grupa ludzi, która wciąż bierze pieniądze z Legii w postaci odpraw uzgadnianych tuż przed moim przyjściem, jeździ klubowymi samochodami i uderza w nas z całej siły. Przecieki medialne o pensjach, transferach, podburzenie zawodników i wszystko to w wykonaniu ludzi, którzy mówią o miłości do klubu. Wśród naszych krytyków są aktywne publicznie osoby, które podpisały umowy kilka dni przed moim przyjściem do klubu, a dzień po złożyły wypowiedzenie i brały kilkumiesięczne odprawy. Żeby było jasne, to nie jest wymówka dla naszej gry. Bo wiem i widzę, że gramy słabo. Ale dzieje się tak również dlatego, że jesteśmy mentalnie rozbijani.
Przyczyn chyba jest jednak znacznie więcej. Nie może pan z czystym sumieniem, powiedzieć, że piłkarze są rozbici psychicznie, bo kilka osób, których już w Legii nie ma, uprawia jakieś swoje gierki?
Oczywiście, że przyczyn jest mnóstwo, ta kampania destabilizacyjna to może kilka procent całości. Ale może tych kilku procent zabrakło byśmy zagrali w pucharach. Bo i z Astaną i z Sheriffem brakowało niewiele. Cała reszta – 90-95 procent to oczywiście nasza wina, nasze błędy i musimy sobie z tym poradzić.
Na czym jednak konkretnie ta destabilizacja polega?
Gdy zaczynałem rozmowy z Vadisem widziałem chęć pozostania i jedyne w czym się różniliśmy to pewne kwestie finansowe, ale do dogadania się. Dwa tygodnie później jest zupełnie inna rozmowa i dowiaduję się, że zawodnik nie będzie tu grał za żadne pieniądze i zaczyna się powoływanie na obietnicę złożoną przez Leśnodorskiego, nie zapisaną w żadnym kontrakcie, że będzie mógł odejść. W temacie Vadisa wszystkie kroki zostały podjęte, nie mam sobie nic do zarzucenia. Na końcu musiałem podjąć decyzję racjonalną. Czyli go sprzedać, bo za kilka miesięcy mógłby podpisać umowę i odejść za darmo. Thibaut Moulin dostaje ofertę w dniu bardzo ważnego meczu z Tyraspolem i jest to natychmiastowo komunikowane w zaprzyjaźnionych mediach. To nie był przypadek. Zresztą to była oferta nie do przyjęcia, ale zawodnikowi mąci w głowie. Wypłynęły na światło dzienne pensje zawodników, co się przełożyło na perturbacje w szatni. Upubliczniane są wewnętrzne sprawy firmy. Dziś osoby, które przez lata żyły z Legii, niby z dobrego serca, z całej siły walą w ten klub.
Seweryn Dmowski, były pracownik Legii, twierdzi np. że Michał Żewłakow został wysłany na przymusowy urlop w trakcie okienka transferowego. Tak było?
Jeśli Seweryn Dmowski, pracujący jak wiadomo dla Macieja Wandzla, tak mówi, to zwyczajnie kłamie. Michał na swoją prośbę wyjechał na kilka dni, w tym czasie zresztą pracował. Nie rozliczam go, ile godzin spędził w biurze. Słyszę też, że Michał Żewłakow był omijany przy rozmowach z Vadisem. To kolejna bzdura. Ja się włączyłem w te rozmowy, ale nikt go nie pomijał. Jeśli kiedykolwiek był pomijany, to wcześniej, gdy część transferów była efektem jednoosobowego działania prezesa. Takie przekazy mają na celu rozbijanie zespołu. Zresztą robią to osoby, które bez Legii po prostu nie istnieją medialnie i ciężko im to znieść.
Pan tyle mówi o rozwijaniu się i byciu coraz lepszym. Tymczasem Aleksandar Vuković powiedział, że Legia mimo pięciu lat z rzędu gry w europejskich pucharach, mimo pieniędzy z UEFA za Ligę Mistrzów, wciąż jest na tym samym pułapie, na jakim była te pięć lat temu.
I ja się z nim zgadzam. Nie rozwijaliśmy się jako klub, mimo tych pieniędzy z pucharów. Koncentrowaliśmy się wyłącznie na tym co tu i teraz. W kontekście rynku w Polsce nie było to takie trudne. I mieliśmy mnóstwo szczęścia. Bo przez te pięć lat zagraliśmy jeden dobry dwumecz w eliminacjach pucharów – z Celtikiem. A on się zakończył katastrofą z innego powodu. Udało nam się nazbierać trochę punktów, ale wiele razy po prostu sprzyjało nam szczęście. Mimo tych pieniędzy jako klub nie weszliśmy na wyższy poziom i nie zbudowaliśmy żadnych fundamentów na przyszłość. Wydawaliśmy na chwilową poprawę sportową, ale nie budowaliśmy nic trwałego. Rosły zobowiązania i trzeba było je spłacić. Mnóstwo rzeczy robiono na kredyt. Nie regulowano faktur, nie płacono za piłkarzy, pojawiały się długi i później gdy przychodziła kasa z UEFA trzeba było je spłacić. Po moim przyjściu pierwszy raz na czas uregulowano premie i zobowiązania wobec dostawców. I taka była praktyka, mimo że klub dostał 100 milionów zł za Ligę Mistrzów, a do tego w zimowym okienku sprzedano zawodników za ponad 20 mln zł Oczywiście z tej puli 20 milionów zł poszło na spłatę ITI. Być może teraz przyszedł czas oczyszczenia. Musimy na nowo zbudować podstawy tego klubu.
Znów nie da się nie zauważyć, że przecież pan był w tym czasie klubie I znów odpowiedź brzmi tak samo.
O to się kłóciliśmy, takie właśnie gospodarowanie pieniędzmi było powodem, że nasz konflikt narósł do takich rozmiarów.
Ile zajmie to ponownie budowanie klubu, o którym pan mówił. Chyba więcej niż sezon?
Z pewnością. Ale i tak będziemy walczyć o mistrzostwo. Mamy zawodników, którzy są reprezentantami, Polski i innych krajów. Teoretycznie na każdej niemal pozycji mamy najlepszego piłkarza w lidze, przynajmniej na papierze. Oczyszczamy się i idziemy dalej.
Ale oprócz planów długoterminowych musi być tu i teraz. Musi być postęp sportowy w klubie sportowym.
Zgadza się. To jest kluczowa sprawa. Musimy się przyzwyczaić do tego, że od nowego sezonu rywalizację o Europę będziemy zaczynać 10 lipca i dojdzie jeszcze jedna runda eliminacyjna. Nie będziemy znajdować nowych zawodników w czerwcu czy w pierwszych dniach lipca. Więc prawdopodobnie musimy przesunąć moment, gdy dokonujemy transferów na zimę.
A skąd tej zimy pan weźmie pieniądze?
Nie się co oszukiwać, tej zimy będzie trudniej. Ale zobaczymy.
A jeśli nie zdobędziecie mistrzostwa? To będzie początek prawdziwej katastrofy finansowej?
Nie ma co tego teraz rozpatrywać. Nie mamy wymówek. Nie gramy co trzy dni, jest czas by solidnie trenować. Mamy drużynę która musi wygrywać, nie twierdzę, że wygramy każdy mecz, ale mamy obowiązek zdobywać trofea. Tak realnie rzecz biorąc naszym głównym konkurentem będzie Lech Poznań, który przechodzi przez bardzo podobne problemy do naszych. Tam postanowiono zrekonstruować drużynę, pozyskano wielu nowych zawodników. Mają tę przewagę, że ich akademia produkuje zawodników, których zaczęli sprzedawać za godne pieniądze. To akurat dobry przykład dla innych polskich klubów, bo przy naszych ograniczeniach finansowych innej drogi nie ma.