Patent na wakacyjny biznes

Lato to czas żniw dla sezonowego biznesu. Wakacyjny nastrój konsumentów przekłada się na pełne portfele pomysłowych biznesmenów.

Aktualizacja: 13.08.2017 11:21 Publikacja: 13.08.2017 11:02

W przypadku sezonowych biznesów ważny jest dobry pomysł

W przypadku sezonowych biznesów ważny jest dobry pomysł

Foto: shutterstock

Kiedy część Polaków odpoczywa, inni na odpoczynku zarabiają. Dobry pomysł na letnią działalność, nawet przy niewielkim kapitale na start, może być gwarancją źródła dochodu na cały rok. Najczęściej odwiedzają Polskę zachodni sąsiedzi. Najwięcej z kolei wydają u nas Chińczycy, Amerykanie, Finowie i Irlandczycy. Według danych GUS w ubiegłym roku nad Wisłę przyjechało aż 17 mln turystów, w tym 6 mln Niemców. Za nimi plasują się Czesi, Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini i Brytyjczycy. Podczas jednego wyjazdu statystyczny turysta zostawia u nas średnio 1800 zł. Powiększająca się potencjalna grupa docelowa to dobry sygnał dla przedsiębiorców, którzy swoją ofertę na rodzimym rynku mogą kierować także do zagranicznego klienta.

Sukces, ale pod warunkami

Zdając sobie sprawę z ogromnych możliwości, jakie daje okres urlopowy, etatowi przedsiębiorcy często poszerzają zakres działalności, odpowiadając na potrzeby wczasowiczów. Wakacyjny biznes może być też sposobem na podreperowanie budżetu, zastrzykiem gotówki na cały rok, początkiem większego przedsiębiorstwa albo źródłem finansowych tarapatów. Strategia działalności zaplanowanej na kilka miesięcy często wymaga niemniejszego nakładu pracy niż niejeden standardowy biznesplan. W tak krótkim czasie nie ma miejsca na pomyłki czy metodę prób i błędów. Opracowując sezonową koncepcję, trzeba wziąć pod uwagę kilka warunków. Pierwsze kryterium to lokalizacja. Czasem pomysł nasuwa się sam. Warto zastanowić się, jakie warunki naturalne wykorzystać, a przy tym sprawdzić wszystkie kwestie formalne. Niezbędna jest szczegółowa analiza rynku: czego brakuje, na co jest zapotrzebowanie, czego oczekują ludzie, korzystając z danej atrakcji, co chcieliby kupić przed i po odwiedzeniu danego miejsca?

Możliwości daje nie tylko plaża, wejście na górski szlak, starówka czy zbiorniki wodne. Wykorzystać można kawałek własnego lasu na park linowy (wydatek w wysokości 300-400 tys. zł może zwrócić się już po dwóch latach) czy teren do bardzo popularnego ostatnio paintballa (do wystartowania potrzebny jest sprzęt za minimum 12 tys. zł). A może udostępnić własną działkę położoną w pobliżu kąpieliska? Wystarczy miejsce na ognisko czy grilla, namiot i sprzęt muzyczny. Urodziny, wieczór panieński czy kawalerski na łonie natury to coraz częstsza praktyka, na której można dobrze zarobić. Ogromna rzeszę fanów ma też zorbing. To zabawa, która przywędrowała z Nowej Zelandii, polegająca na staczaniu ze zbocza lub spływaniu rzeką lub strumieniem nadmuchiwaną, podwójną, plastikowa kulą. Ci, którzy dysponują pagórkiem o wysokości co najmniej kilkunastu metrów, a dodatkowo położony jest on w atrakcyjnym krajobrazowo otoczeniu, mają gotową receptę na biznes. Cena kuli waha się w przedziale 1 tys.-5 tys. zł. Na zorbingu można zarobić od 10 do 20 zł za 10 minut.

Potencjał i kreatywność

Drugim warunkiem jest finansowe zabezpieczenie i plan awaryjny. Biznes, w którym wpływy są nieregularne, jest szczególnie narażony na niepowodzenie albo błyskawiczne zniechęcenie pomysłodawcy. Realizacja niektórych projektów nie wymaga dużych nakładów. Większe inwestycje, przy których na zwrot kosztów trzeba czekać kilka sezonów, wiążą się z koniecznością uzbrojenia się w cierpliwość. Dlatego tak ważne jest przygotowanie budżetowego zestawienia. Warto przy tym szukać wszystkich możliwych źródeł oszczędności. Trzeba wziąć pod uwagę eksploatację sprzętu i okres jego przydatności. Sezonowi przedsiębiorcy stają często przed wyborem: kupić nowy czy używany sprzęt, a może jednak wypożyczyć? Najczęściej na plus wychodzą długoterminowe rozwiązania, choć niekiedy tymczasowe środki to jedyna możliwa droga na start. Stawianie wszystkiego na jedną kartę nie zawsze się opłaca. Opracowując plan awaryjny, można przygotować się na czarny scenariusz. Trzeci filar to kapitał ludzki. W sezonowy biznes warto angażować zaufane osoby, bo nie ma czasu na rotację pracowników ani codzienną rekrutację. Można szukać wśród znajomych lub rozpocząć cały proces dużo wcześniej, by mieć warunki na wdrożenie zatrudnionych. Tygodniowy przestój w punkcie z rikszami może być dyskwalifikujący. Zaległości można już nie nadrobić. Dlatego kluczem jest sprawdzona kadra. Warto też skupiać uwagę na szukaniu nowych partnerów. Można podjąć współpracę ze sprawdzonym serwisem, w którym nawet ekspresowy, nieplanowany przegląd techniczny nie będzie problemem. Zniżki dla stałego klienta też są jak najbardziej mile widziane.

Gwarancją powodzenia jest mix potencjału miejsca i inicjatora. Strzał w dziesiątkę to przekucie własnej pasji w biznesowy sukces. Zarabianie na talencie podczas urlopu może okazać się dobrym gruntem do rozwoju pierwiastka przedsiębiorczości. Może zamiast otwierać kolejną przechowalnię rzeczy na plaży, lodziarnię, budkę z fast foodem, wakacyjnymi gadżetami, pamiątkami, akcesoriami do pływania czy watą cukrową warto postawić na własne zainteresowania i sprawdzić się w roli przewodnika po swoim mieście, instruktora surfingu albo ścianki wspinaczkowej, ulicznego mima czy karykaturzysty na starówce. Oczywiście nie można bagatelizować wyraźnych sygnałów o potrzebach rynku. Prawdziwe oblężenie przeżywają hotele dla zwierząt (najniższe ceny za dobę to 30-40 zł). Na brak klientów nie narzekają też firmy z branży DDD (dezynfekcji, dezynsekcji i deratyzacji). Walka z insektami bez interwencji profesjonalistów okazuje się często bezskuteczna. Za pełną usługę trzeba zapłacić około 250 zł, a koszt podstawowego sprzętu i preparatów nie przekracza 200 zł. Firma na jeden sezon musi trafić w niszę.

Ekspresowe formalności

Założenie tymczasowej działalności nie jest ani trudne, ani pracochłonne. Przed startem biznesu trzeba zgłosić się w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Rejestracja jest bezpłatna. Wniosek można uzupełnić przez internet albo w urzędzie gminy. Określa się w nim datę rozpoczęcia i formę działalności oraz rodzaj opodatkowania. Sezonowy przedsiębiorca oczywiście nie jest zwolniony z płacenia podatku dochodowego i składania deklaracji PIT. Ne może zapomnieć też o dodatkowych pozwoleniach, np. na handel na plaży czy sprzedaż alkoholu. Za handel na ulicy grozi kara w postaci dziesięciokrotności opłaty za uzyskanie zezwolenia. Ale to nie wszystko. Osoba, której stoisko w jakiś sposób utrudnia ruch, może zostać ukarana naganą lub grzywną nawet do 5000 zł. A co z kasą fiskalną? Jest obowiązkowa dopiero po przekroczeniu obrotów w wysokości 20 tys. zł. Po sezonie działalność można zawiesić. Wystarczy ponownie złożyć bezpłatny wniosek w CEIDG. Po 2 latach trzeba wystąpić z prośbą o wznowienie lub wyrejestrowanie działalności.

Po sezonie nie warto zwalniać tempa. To czas na uporządkowanie formalności i zrobienie bilansu zysków i strat. Można też spisać uwagi i spostrzeżenia: jakie były mocne strony biznesplanu, a co można poprawić? Czym zaskoczyć klienta w przyszłym sezonie? A może poszerzyć ofertę? Jak podkreśla Centrum Pomocy Przedsiębiorcy, cały rok warto śledzić zapotrzebowanie na rynku i aktualne trendy. Przed kolejną sezonem można zaplanować strategię promocyjną z uwzględnieniem kanałów, którymi można dotrzeć do nowych odbiorców. Zyski czekają, a warunkiem sukcesu jest koncepcja dostosowana do sezonowych warunków. ©?

Wygrywają „seryjni sezonowcy"

Bernard Fruga trener zarządzania, pracuje z przedsiębiorcami przechodzącymi zmiany

Rz: Jakimi zasadami kierować się, stawiając na sezonowy biznes?

Bernard Fruga: Radzę trzymać się zasady „follow the money", czyli „podążaj za pieniędzmi". Atrakcyjna nisza wakacyjna to taka, która w stosunkowo krótkim czasie przyniesie dobry zysk. Zatem pytanie brzmi: gdzie podczas wakacji znajdują się posiadacze zasobnych portfeli, a do tego są gotowi impulsywnie podjąć zakupowe decyzje?

Gdzie szukać odpowiedzi?

Odpowiedź będzie inaczej wyglądać przy usługach B2C, czyli sprzedaży bezpośrednio do końcowego odbiorcy, a inaczej w B2B, czyli w rozwiązaniach dla biznesu. W B2C odpowiedź znajdziemy w miejscach masowego wypoczynku. Warto szukać niezaspokojonych potrzeb letników i sposobów dotarcia do nich z informacją, że rozwiązanie jest „na wyciągnięcie ręki", a ściślej „na wyciągnięcie banknotu z portfela".

Czym kierować się przy wyborze branży?

Wybierając swój obszar musimy spełnić trzy warunki: zysk, kompetencje i motywacja. Mamy zarobić na tym, co sprzedamy. Mamy się na tym znać oraz lubić to, co robimy. Brak któregokolwiek elementu skaże nas na porażkę. Np. jeśli widzimy, że wczasowicze są gotowi płacić za masaże, my uwielbiamy masować, ale nie mamy pojęcia, jak to robić profesjonalnie, to szybko wypadniemy z rynku.

A jak szukać nowych klientów na wakacyjnym rynku?

Sezon letni to dobra okazja do wypełnienia niszy w B2B, bo wtedy wiele firm działa w sposób niestandardowy. Pracownicy znikają na dwa tygodnie urlopu, a w tym czasie pojawiają się nowe wyzwania. Profesjonalne zastępstwa mogą być niszą dla biznesu sezonowego. Np. jeśli okoliczni hydraulicy wyjechali, to jest to świetna okazja do obsłużenia ich klientów.

Warto stratować z własnym sprzętem czy wykorzystać środki zastępcze?

Biznes sezonowy jest bardzo wrażliwy na próg rentowności i ma małe pole manewru. Dlatego inwestowanie w sprzęt jest ryzykowne. Kupując coś drogiego, stawiamy się na starcie „pod kreską" i walczymy o „wyjście na zero". Przy skorzystaniu z obcych zasobów mamy większą swobodę i pole na popełnianie ewentualnych błędów.

Kto ma największe szanse na przetrwanie na sezonowym rynku?

Zawsze wygrywają „seryjni sezonowcy", którzy co roku oferują swoje usługi. Oni łączą atuty dwóch rozwiązań: sezonowość dostarczania usługi i długofalowej relacji z klientem. Wypożyczalnie sprzętu sportowego czy organizatorzy wypoczynku są tu dobrym przykładem. Zawsze warto połączyć siły z większym graczem, dla którego nie jesteśmy konkurentem, ale uzupełnieniem jego oferty. Wtedy komunikacja marketingowa ma szansę dotrzeć do odbiorców.

—rozmawiała Anna Czyżewska

Kiedy część Polaków odpoczywa, inni na odpoczynku zarabiają. Dobry pomysł na letnią działalność, nawet przy niewielkim kapitale na start, może być gwarancją źródła dochodu na cały rok. Najczęściej odwiedzają Polskę zachodni sąsiedzi. Najwięcej z kolei wydają u nas Chińczycy, Amerykanie, Finowie i Irlandczycy. Według danych GUS w ubiegłym roku nad Wisłę przyjechało aż 17 mln turystów, w tym 6 mln Niemców. Za nimi plasują się Czesi, Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini i Brytyjczycy. Podczas jednego wyjazdu statystyczny turysta zostawia u nas średnio 1800 zł. Powiększająca się potencjalna grupa docelowa to dobry sygnał dla przedsiębiorców, którzy swoją ofertę na rodzimym rynku mogą kierować także do zagranicznego klienta.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko